Serwis internetowy www.startup.pfr.pl stosuje pliki cookies. Aby dowiedzieć się więcej, zapoznaj się z Polityką Prywatności.

Jak nie zgubić jednorożca? 5 najczęstszych błędów początkujących start-uperów

Zakładanie start-upu to bardzo ekscytujące, ale także bardzo trudne zadanie. Jakie najczęstsze błędy popełniają początkujacy founderzy? Dowiesz się z tekstu Natalii Kupsik.

Założyciele start-upów to z definicji eksperymentatorzy. Ludzie pchani przede wszystkim ciekawością, którzy ryzyko mierzą w bardzo szczególnej skali. Nie oznacza to jednak, że nie znają ceny potknięcia. Zwłaszcza takiego, którego stosunkowo łatwo można było uniknąć. Stawką jest przecież dużo więcej niż pokiereszowane ego. Chcesz podbić świat innowacyjnej przedsiębiorczości? Uważaj na pułapki, w której wpadają nowicjusze.

Płytki, wybiórczy research

Jak wystawić na próbę entuzjazm start-upowego „świeżaka”? Wystarczy zadać mu kilka pytań. No dobrze, może nie zawsze jest aż tak łatwo. W praktyce jednak wielu pretendentów do miana co-founderów nie przedziera się nawet przez te zasieki. Pytania, o których mowa niekoniecznie związane są z finansami. Na te oczywiście także przyjdzie pora, ale kluczowe wątpliwości potencjalnych sprzymierzeńców pomysłu, na wstępie koncentrują się wokół innych kwestii. - Czy na pewno nikt nie wpadł na to przed tobą? Do jak dużej grupy odbiorców się kierujesz? W jaki sposób do nich dotrzesz i zdobędziesz zaufanie? To tylko kilka aspektów, które należy gruntownie przemyśleć. 

Większość aspirujących co-founderów doskonale zdaje sobie z tego sprawę. A jednak z pewnych względów research kończy na wybiórczym przeglądzie informacji zaczerpniętych z nie w pełni zresztą zweryfikowanych źródeł. To nie może skończyć się dobrze. Jeszcze gorzej jest, gdy emocjonalnie zwiążemy się z pomysłem (co następuje z zasady błyskawicznie). Od tej pory nasz umysł podświadomie koncentruje się na tej części danych, które potwierdzają przypuszczenia autora, a ignoruje resztę. Dlatego tak cenna jest badawcza skrupulatność i regularne konfrontowanie założeń z faktami. To, czego na czas nie zweryfikujemy najpewniej kosztuje nas mnóstwo czasu, pracy i pieniędzy.

Źle dobrany zespół

Nie jest tajemnicą, że inwestorzy finansujący prace start-upowych wizjonerów swoje środki lokują nie tyle w obiecujący pomysł, co w zdolnych do jego realizacji ludzi. Niestety skompletowanie nadającej się do tej roli grupy to prawdziwy wyczyn. Z jednej bowiem strony konieczna jest selekcja kandydatów pod kątem tak zwanych kompetencji twardych. Przynajmniej w początkowej fazie istnienie start-upu zależeć powinno bowiem od tego, jakie prace na poczet jego rozwoju są w stanie zrealizować sami założyciele. Osoby te powinny reprezentować konkretny, wzajemnie się uzupełniający zestaw umiejętności i wiedzy niezbędnych do realizacji poszczególnych faz przedsięwzięcia. 

Niezależnie od jego charakterystyki przydadzą się więc zarówno przedstawiciele zawodów biznesowych, technicznych, ale także kreatywnych. W przypadku bardziej zaawansowanych technologicznie projektów niezbędne może okazać się dodatkowo wsparcie naukowców. Jednocześnie jednak ci sami ludzie, z unikalnymi cechami osobowościami i temperamentami muszą, mówiąc wprost, dobrze się rozumieć. Najlepiej byłoby gdyby się polubili. Świat innowacyjnej przedsiębiorczości daje olbrzymie możliwości, ale bywa też bardzo brutalny. W pojedynkę niemal nie sposób w nim przetrwać. A jeszcze trudniej zrobić to w zespole, który zamiast łączyć siły w drodze do celu, działa jakby rozczłonkowany albo ściera się w wewnętrznych niesnaskach. 

Niewłaściwe nastawienie

Możliwość wcielenia w życie autorskiego pomysłu i perspektywiczna jego monetyzacja to kusząca wizja. Nic dziwnego, że początkujący start-uperzy na brak zapału do pracy nie narzekają. Stan taki z natury rzeczy nie może jednak trwać wiecznie. Wprost przeciwnie, w miarę upływu czasu trzeba spodziewać się wyrastających jak grzyby po deszczu wątpliwości i mniejszych lub większych niepowodzeń. To wtedy wielu wizjonerów, którzy dotąd o swoich biznesowych planach myśleli niemalże w samych superlatywach, przeżywa coś na kształt upadku z dachu wieżowca. Przychodzi pora na weryfikację ugruntowanych przekonań, a wraz z nią długotrwały proces przedzierania się przez przeciwności. 

Ci, którzy podźwigną się z upadku, cało wyjdą tylko jeśli zdołają połączyć dwa pozornie przeciwstawne podejścia. Z jednej strony będą wystarczająco przekonani o słuszności swoich starań, by nie poddać się za żadne skarby. Z drugiej natomiast w procesie nie zatracą się do tego stopnia, by doprowadzić się na skraj szaleństwa. W większości przypadków systematyczna, nierzadko mozolna praca nad rozwiązaniem „po godzinach” sprawdzi się, więc dużo lepiej niż doraźne zrywy w próbie rzucenia świata na kolana. Warto też już na wstępie pogodzić się z potencjalną porażką. Skuteczne przedefiniowanie jej w umyśle na odrobioną solidnie lekcję, czerpanie radości z samej możliwości spróbowania sił w nowej roli to znak, że na pełnych prawach wkraczasz do start-upowego ekosystemu.

Zaniedbanie strony formalnej

Tworzenie start-upów brzmi jak ekscytujące zajęcie. Historie ich najbardziej znanych twórców w zawrotnym tempie obiegają ekosystem, by z czasem przebić się do tak zwanej świadomości społecznej. Na wielu etapach droga, jaką trzeba w tej roli przejść rzeczywiście przypomina scenariusz filmu, w którym aż chciałoby się zagrać. Nie zmienia to jednak faktu, że cały proces obfituje również w zadania nużące i oceniane jako nieatrakcyjne. Do nich właśnie większość kreatywnych, pełnych energii wizjonerów zalicza zabezpieczenie swoich interesów chociażby od strony prawnej czy księgowej. Tymczasem wzmożona troska o aspekty formalne ma strategiczne znaczenie dla tego, jak długo założyciele będą zainteresowani angażowaniem się w rozwój start-upu.

Dlaczego tak się dzieje? Status przedsiębiorcy automatycznie podwyższa rygor z jakim traktowani jesteśmy przez ustawodawcę. W skrajnych przypadkach brak staranności w uczynieniu zadość regulacjom wpędzić może w poważne kłopoty – w najlepszym razie finansowe. Nawet jednak jeśli do tak poważnych zaniedbań nie dojdzie, na pewnym etapie może okazać się po prostu, że nie odpowiada nam już pozycja, jaką zajmujemy we własnym startupie. Tak stanie się na przykład, gdy kolejni inwestorzy „rozwodnią” przysługujące nam udziały albo gdy zapomnimy o takim ukształtowaniu składów organów spółki, by czuć się w działaniu dostatecznie swobodnie. Niewykluczone także, że nieświadomie stracimy możliwość uczestniczenia w podejmowaniu kluczowych dla losów startupu decyzji, przez co obierze on sprzeczny do wizji założycieli kierunek. Konfiguracji jest mnóstwo, ale wniosek jeden. Zależy ci na biznesowym pomyśle, który rozwijasz? Nie odkładaj kwestii formalnych na boczny tor.

Brak gotowości na sukces

Stare porzekadło przestrzega, by z marzeniami obchodzić się ostrożnie. Wszystko na wypadek, gdyby miały się ziścić. Świat start-upów znany jest wprawdzie z podwyższonego ryzyka niepowodzeń. A jednak częściej niż mogłoby się wydawać zdarza się, że te ostatnie są wyłącznie konsekwencjami przedwczesnego sukcesu. Jak to możliwe? Wyobraź sobie, że trafiasz w dziesiątkę – twój pomysł naprawdę jest unikalny, innowacyjny i zaspokaja palącą potrzebę, której nikt dotąd odpowiednio nie zaadresował. Zainteresowani klienci przybywają z wszystkich stron, a ty po krótkotrwałej fazie euforii uświadamiasz sobie, że zupełnie nie masz mocy przerobowych, by każdy z nich mógł zakupić twój produkt. 

W innym scenariuszu problemem okazać mogą się nie zasoby, a brak przezorności. Co jeśli rozwiązanie, które opracujesz w kosmicznym tempie zyska na popularności i kiedy już będziesz otwierać szampana, klientów sprzed nosa sprzątnie ci konkurencja. Jeśli nie zadbasz o to, by powielenie modelu twojego start-upu nie było dziecinnie proste, tak właśnie najpewniej się stanie. Być może wszystko to brzmi zbyt pięknie, by działo się naprawdę. Pamiętaj jednak, że na tej pułapce złapali się nawet najwięksi rynkowi gracze. Czy wiesz w czyich udziałowo rękach jest obecnie przedsiębiorstwo, które na rynek wypuściło Chat GPT? Jeśli nie, koniecznie poznaj tę historię, w pamięci mając, że to ta aplikacja pobiła rekord pod względem tempa pozyskania użytkowników. 

Szkoła Pionierów PFR

Teoria teorią, ale jak wszystkie te trudności ominąć w praktyce? Pozwól sobie pomóc! Już 8 maja otwieramy nabór do wyjątkowego programu edukacyjno-rozwojowego dla początkujących  przedsiębiorców. Aplikuj do tegorocznej edycji Szkoły Pionierów PFR i u boku ekspertów przejdź przez wszystkie newralgiczne etapy drogi początkującego co-foundera. Razem z nami zbudujesz zespół zdolny przenosić góry i zadbasz o silne fundamenty, w tym dobrze przemyślany model biznesowy. Dodatkowo dokształcisz się z obszaru podstawowej wiedzy prawno-finansowej i z pierwszej ręki poznasz inspirujące historie osób, które szturmem wdarły się do start-upowego ekosystemu. Wszystko to sprawi, że twoje szanse na sukces poszybują w górę. Nie zwlekaj, na zgłoszenia czekamy tylko do 18 czerwca. Kto wie, być może od pionierskiej ścieżki dzieli cię tylko krok?

 

Natalia Kupsik

Specjalistka w Departamencie Rozwoju Innowacji PFR, koordynatorka Szkoły Pionierów PFR

Inne aktualności

Endeavor State of Polish Tech – jak powstawał raport i jak wygląda? [Rozmowa[

Kraków w Akceleratorze DIANA NATO! Co to znaczy? Rozmawiamy z prowadzącymi program