Przejdź do treści
Publikacje Data publikacji: 30 grudnia 2021

Jakie będzie jedzenie przyszłości? Część 2.

O wyzwaniach klimatycznych– głównie związanych z emisją CO2 i globalnym wzrostem temperatury - było w 2021 r. naprawdę głośno. Tymczasem innym, równie poważnym problemem środowiskowym, jest marnowanie żywności. Według danych ONZ, każdego roku na świecie marnuje się 1,3 mld ton jedzenia nadającego się do spożycia, co oznacza, że 1/3 wyprodukowanej żywności trafia do kosza.

W pierwszej części tekstu „Jakie będzie jedzenie przyszłości?” pisaliśmy o roślinnych alternatywach dla mięsa i świadomym odżywianiu się. W drugiej części tekstu opisujemy odpowiedzi polskich start-upów na inne problemy generowane przez branżę spożywczą i gastronomię.  

Co minutę do polskich koszy na śmieci trafia 6 ton jedzenia

Problem ten wielu z nas może zauważyć szczególnie w okresie poświątecznym, gdy okazuje się, że po raz kolejny przygotowaliśmy zdecydowanie więcej jedzenia, niż byliśmy w stanie zjeść. Choć większość (60%) wyrzucanego jedzenia pochodzi z gospodarstw domowych, za część odpadów odpowiada produkcja rolnicza, handel i gastronomia.

Foodsi  

Problem marnujących się w restauracjach posiłków chcą rozwiązać twórcy aplikacji Foodsi. Aplikacja pozwala na zakup posiłku w godzinach wieczornych, zazwyczaj przed samym zamknięciem restauracji i odebranie go na wynos, w dużo niższej cenie niż standardowa. Co prawda użytkownik nie do końca wie, jakie produkty otrzyma, ale obniżki mogą sięgnąć nawet do 70%. Foodsi to polska aplikacja, ale na podobnej zasadzie na naszym rynku działa duńskie Too Good To Go – więc jest więcej szans na znalezienie swojej ulubionej restauracji!

Obecnie Foodsi działa w kilkunastu miastach w Polsce, a wśród jego partnerów są m.in. takie marki, jak Blikle, Oskroba, Przystanek Piekarnia, Olimp, Salad Story, Vincent, a także sklepy Stokrotka. Z aplikacji korzysta ponad 300 tys. użytkowników.

Start-up we wrześniu otrzymał 1,1 mln zł finansowania w rundzie seed. Przewodził jej fundusz AIP Seed, a udział w niej wzięli także inwestorzy branżowi oraz Marcin Woźniak, prezes AgriTech Hub i partner w KnowledgeHub. Spółka otrzymała też finansowanie w modelu revenue-based financing pochodzące od Uncapped.

Wojna Warzyw

Wpływ na wyrzucanie jedzenia – szczególnie w przypadku owoców i warzyw – mają także standardy estetyczne. Mówiąc wprost, często rezygnujemy z zakupu tych produktów roślinnych, które odbiegają wyglądem od przyjętych standardów, tzn. nie są idealne. Ze stereotypami, a przede wszystkim z marnowaniem żywności walczy Wojna Warzyw. To firma, która dowozi do domu niedoskonałe warzywa i owoce.

„W obecnych czasach dominuje myślenie, że najlepsze, najsmaczniejsze i najzdrowsze warzywa i owoce to te, które wyglądają idealnie, jednak te mniej idealne warzywa i owoce są przecież równie smaczne. Naszym głównym celem jest edukacja klientów, a – co za tym idzie – mniejsze marnotrawstwo żywności poprzez kupowanie nieidealnie wyglądających warzyw i owoców” – możemy przeczytać na stronie Wojny Warzyw. Jak wskazują twórcy rozwiązania, podobne projekty odniosły duży sukces w Wielkiej Brytanii, USA i Australii. Wyliczają także najważniejsze korzyści kupowania niestandardowych owoców i warzyw, do których zaliczają mniejszą ilość marnowanego jedzenia, wsparcie dla polskich dostawców, świeże produkty doskonałej jakości i konkurencyjną cenę.

Jakie są alternatywy dla plastikowych naczyń i opakowań?

Marnowanie jedzenia to jednak niejedyny problem związany z żywnością. Równie wielkim wyzwaniem jest ograniczenie produkcji odpadów plastikowych, których dużą część stanowią jednorazowe opakowania generowane przez m.in. firmy cateringowe i lokale gastronomiczne. W skali świata, jedynie 9% plastiku zostaje ponownie przetworzona, a jednorazowe opakowania stanowią aż 50% wytwarzanego plastiku. Zgodnie z unijnymi regulacjami, od 3 lipca 2021 w krajach członkowskich UE wykluczone zostały ze sprzedaży produkty jednorazowego użytku. Do nich, oprócz symbolicznych już słomek do napojów, należą m.in. jednorazowe sztućce i talerze, patyczki kosmetyczne czy styropianowe pojemniki na jedzenie i napoje.

Znika

Odpowiedź na wyzwanie jakim jest produkcja ekologicznych opakowań ma start-up ZNIKA, który zwyciężył 4. edycję Szkoły Pionierów PFR. Firma pracuje nad innowacyjnymi opakowaniami roślinnymi, wytwarzanymi z naturalnych materiałów - skrobi, traw czy celulozy. Oprócz opakowań chce tworzyć także taśmy pakowe czy etykiety termiczne. ZNIKA nie tylko tworzy roślinne opakowania, ale ma być również marketplacem dla innych tego typu rozwiązań. 

Jak wskazał w prezentacji finałowej Michał Kruszyński, CEO ZNIKA, ludzkość wyprodukowała do tej pory 1 tonę plastiku na osobę, a każde opakowanie plastikowe może pozostać na planecie nawet do 1000 lat. Tworzone przez start-up rozwiązanie ma te same właściwości co plastik – jest wytrzymałe, elastyczne i bezpieczne, ale – to podstawowa różnica – ich rozkład nie zajmie tysiąclecia, lecz znikną na koniec dnia, bo są w pełni biodegradowalne i kompostowalne. 

Zwycięstwo w 4. edycji Szkoły Pionierów PFR nie jest pierwszym sukcesem start-upu – choć został założony we wrześniu, już generuje przychody. ZNIKA zakwalifikowało się też do półfinałowej 20 Huawei Startup Challenge oraz wygrało Konkurs dla Zaangażowanych podczas Kongresu Dobrych Praktyk ESG/CSR/SDG.

Breadpack

Innym projektem będącym odpowiedzią na problem nadprodukcji plastiku są naczynia tworzone przez Breadpack. Co jest w nich innowacyjnego? To pierwsze na świecie naczynia, które są w pełni… jadalne. Jak wskazują producenci, technologia ich tworzenia pozwala na bardzo szerokie zastosowanie i serwowanie w nich dań płynnych i gorących, bez jednoczesnego uszczerbku na smaku potraw. Start-up kieruje swoją ofertę głównie do gastronomii, branży eventowej czy hurtowni.

Projekt, którego liderką jest Angelika Szkołuda, również ma za sobą sukcesy – w grudniu zdobył I miejsce i 50 tys. zł na dalszy rozwój w konkursie Mazovian Startup.

"Nasza marka powstała z myślą o środowisku, dlatego naczynia naprawdę smakują i zamiast wyrzucić, chce się je zjeść. Jeśli w restauracjach są sprzedawane w dużych ilościach i zostają niedojedzone końcówki, bo zabrakło już zwyczajnie miejsca po posiłku, to mogą być dokończone przez zwierzęta. Wiemy, że już niektórzy nasi klienci to praktykują"

– powiedziała Angelika Szkołuda w rozmowie z Mam Startup. 

"Bredpaki mają krótką, czystą etykietę i nie zalegną w środowisku na setki lat"

– dodała.