Serwis internetowy www.startup.pfr.pl stosuje pliki cookies. Aby dowiedzieć się więcej, zapoznaj się z Polityką Prywatności.

Od korporacji, przez start-up do inwestora. Rozmowa z Marcinem Tchórzewskim

Założył wraz z bratem Coders Lab, pierwszą polską szkołę programowania, która wykształciła ponad 6500 programistów. Jest twórcą fundacji “Możesz ITy”, dającej wychowankom domów dziecka oraz młodym dorosłym w trudnej sytuacji życiowej możliwość rozpoczęcia dobrze płatnej kariery w IT, a od zeszłego roku także aniołem biznesu – otrzymał m.in. nagrodę „debiutanta roku” w konkursie Business Angel of the Year czy Aulera. Rozmawiamy z Marcinem Tchórzewskim o jego start-upowej drodze.

Przeszedłeś chyba typową drogę start-upowca – od porzucenia pracy w korporacji, przez poszukiwanie inwestorów, po rozwój zagraniczny firmy, ale ostatnio znany jesteś też jako inwestor. Co skłoniło Cię do wspierania start-upów? 

Powodów jest na pewno kilka. Jako pierwszy wymienię to, że lubię dzielić się wiedzą – jako manager staram się rozwijać osoby, z którymi pracowałem. Potem jako szef firmy uczyłem moich managerów tego, co wychodzi mi dobrze (choć oczywiście sam też cały czas chłonę wiedzę od nich). Następnie zacząłem udzielać się w programach mentoringowych, a teraz pomagam innym przedsiębiorcom, którzy są na wcześniejszym etapie niż ja. Z tej samej potrzeby dzielenia się wiedzą założyłem szkołę IT Coders Lab jako nowoczesny biznes edukacyjny. Kolejnym powodem jest chęć budowania silnego ekosystemu startupowego w Polsce. Im będzie większy i lepiej działający, tym lepiej dla każdego podmiotu, jaki jest na rynku, ale też i dla całej gospodarki kraju.  

Dla mnie ważna jest idea “give and take”, gdzie pomaganie innym napędza nasz sukces. Dużo w życiu dostałem od życzliwych mi osób i nie boję się prosić o pomoc, więc też sam, na ile pozwala mi czas, staram się równie pomagać innym. Trzeba też wspomnieć, że inwestycje anioła biznesu to też sposób na pomnażanie majątku. Ryzykowny, więc należy mieć w nim małą część oszczędności, ale jeśli wyjdą, to mogą być bardzo zyskowne. I jako ostatni powód wymienię, że osobiście lubię najbardziej ten początkowy etap budowania firmy – tworzenie różnych scenariuszy, zastanawianie się jak zrobić produkt lub usługę lepiej niż działająca dotychczas – i nawet samo patrzenie na ten proces daje mi dużo satysfakcji :-) 

Często słyszy się slogan "rzuć wszystko i bądź swoim własnym szefem”. Jak wspominasz pierwsze miesiące po rzuceniu etatu? Co dla Ciebie było szczególnym wyzwaniem podczas budowania firmy? 

Z korporacji odszedłem, ponieważ od zawsze czułem, że całym sercem jestem przedsiębiorcą. Testowałem kilka różnych pomysłów na biznes, które nie zakończyły się powodzeniem, ponieważ nie miałam jeszcze dostatecznie dużej wiedzy, aby po ich uruchomieniu przebić się przez barierę wzrostu i optymalizacji ich działania. Realizując kilka projektów IT, zetknąłem się z bardzo dużym brakiem programistów, których potrzebowaliśmy do tworzenia stron www i aplikacji. Właśnie z tego powodu wraz z moim bratem, Jackiem Tchórzewskim, absolwentem Politechniki Warszawskiej, założyłem Coders Lab, pierwszy bootcamp programistyczny w Polsce. Wprowadzenie na polski rynek produktu, którego jeszcze nigdy nie było i przekonanie wszystkich, że to działa, było dla nas największym wyzwaniem. Trudnością było przekonanie potencjalnych kursantów, wykładowców oraz firmy zatrudniające programistów, że bootcampy programistyczne są świetnym sposobem, aby zdobyć potrzebne kompetencje i rozpocząć karierę w IT z poziomu Juniora.  

Coders Lab to obecnie największa w Polsce szkoła IT.  Jak wyglądały na starcie Wasze przewagi rynkowe i jak je zdefiniowaliście? I czy to ten początek był dla Was największym wyzwaniem, czy przyszło ono w innym momencie – na przykład skalowania? 

Od samego początku było dla nas jasne, że chcemy być szkołą, w której inwestycja w edukację mierzona zarówno jako czas poświęcony na naukę oraz wydane na nią pieniądze, daje kursantom największy zwrot poprzez wzrost ich wartości na rynku pracy. Tworząc Coders Lab, bazowaliśmy na sprawdzonym modelu bootcampów programistycznych, które swój początek miały rok wcześniej w USA. Pewne wzorce działania mogliśmy podpatrzeć u zagranicznych firm, jednak od podstaw tworzymy własne materiały dydaktyczne oraz systemy IT, które są kluczowe, by utrzymać dobrą jakość nauczania przy wzroście skali działalności oraz by nauka była bardziej efektywna niż np. na uczelniach wyższych.  

Szkoła Coders Lab w Warszawie (fot. materiały prasowe)

Kolejną przewagą, na którą od początku stawialiśmy jest skala świadczonych usług – nasze kursy odbywają się stacjonarnie we wszystkich większych miastach, a półtora roku przed pandemią zaczęliśmy prowadzić kursy w pełni online i jako pierwsi łącząc oba te modele. Tak samo było z wachlarzem naszych kursów – staramy się, by był możliwie szeroki, przez co dopasowany do potrzeb różnych kursantów. Stosujemy też zasadę uczciwej komunikacji. Zależy nam, by jasno dawać znać, co my jako szkoła możemy dać kursantowi, a też co kursanci muszą zrobić sami. My gwarantujemy możliwość zdobycia wiedzy, która znacząco może pomóc znaleźć pracę, ale ich wysiłek i zaangażowanie jest niezbędne. Jako najważniejszą przewagę rynkową nad innymi firmami edukacyjnymi wybraliśmy skupienie się na nauczaniu zawodów IT, ponieważ to właśnie umiejętności cyfrowe są najbardziej pożądane na rynku pracy i ich posiadanie otwiera drzwi do dobrych warunki pracy. Dzięki tym wszystkim czynnikom rozwijaliśmy się w ostatnich latach szybciej niż średnia w branży edukacyjnej i nadal zostawiamy inne szkoły IT daleko w tyle. 

Dla mnie największym wyzwaniem było skalowanie firmy (robiłem to po raz pierwszy) oraz zmiana sposobu zarządzania z 25-osobowego zespołu, gdzie nad wszystkim miałem bezpośrednią kontrolę do 60-osobowego, gdzie polegam na managerach średniego szczebla. Obecnie samemu zajmuję się tylko wybranymi tematami i strategią rozwoju, a pozostałe kwestie pozostawiam w rękach managerów. 

Jako założyciel start-upu, ciągle działający jako CEO Coders Lab, masz też doświadczenie w szukaniu i pracy z inwestorem. Z perspektywy foundera, jak patrzyłeś na współpracę z waszym inwestorem – Pracuj.pl? Czy było to raczej „zło konieczne” i celem było głównie zdobycie funduszy, czy była to bardziej strategiczna współpraca? 

Coders Lab rozwijał się w latach 2013-2017 bardzo dynamicznie, ale wiedziałem, że przyświecają nam ambitne plany na kolejne 10 lat i tym samym niezbędne było znalezienie partnera, który pomoże nam w rozwoju organizacji. Aktywnie zaczęliśmy szukać inwestora – zainteresowanie było dobre i dostaliśmy kilka ofert, ale na początku 2018 roku wybraliśmy Pracuj.pl jako inwestora strategicznego. 

Głównym celem było oczywiście zdobycie finansowania na rozwój, m.in. na software wspomagający naukę, wytworzenie kursów on-line, które mają inaczej ułożony materiał niż te stacjonarne, co później w przypadku pandemii miało strategiczne znaczenie. Zaletą Pracuj.pl było też wzmocnienie naszego brandingu, którego VC by nam nie dał, a który umocnił naszą pozycję na krajowym rynku. Wsparcie Grupy Pracuj pozwoliło nam wyjść poza granice Polski i otworzyć liczne franczyzy (Rumunia, Austria, Indonezja, Hiszpania i w tym roku planujemy kolejne). Istotne dla nas było również to, by inwestor rozumiał branżę edukacyjną i by jego biznes związany był z rynkiem pracy. Pracuj.pl, który jest największym i najbardziej poważanym job boardem w Polsce rozumiał, z czym wiąże się nasza działalność i że przyświeca jej słuszna idea. 

Ze wszystkimi managerami z Grupy Pracuj świetnie się nam pracuje, wiele razy okazali nam duże wsparcie i dziś wybrałabym dokładnie tak samo. 

Znów z perspektywy foundera – jakie są Twoim zdaniem najważniejsze cechy, jakie powinien posiadać dobry inwestor? Co powinna dawać współpraca z nim start-upowi? 

Wszystko zależy od tego, na co umówią się inwestor i founder, ale wydaje mi się, że kluczowa jest chemia między aniołem biznesu a founderem, to czy wyznają wspólne wartości, cele, sposób komunikacji, etc. Startupy z pewnością zyskają know-how inwestora, który może okazać się kluczowy dla danego obszaru i na danym etapie rozwoju firmy. Rozwijając startup trzeba być także przygotowanym na elastyczność – tworzenie firmy, to nie wniosek unijny, by rozpisać wszystko dokładnie na 24 miesiące do przodu. Dużą rolę też grają umiejętność mentorskie inwestora – dzięki nim founder może uczyć się jak lepiej pracować z ludźmi. Trzeba jednak podkreślić, że takie silne zaangażowanie inwestora nie zdarza się często i zwykle wymaga wynagrodzenia w postaci dodatkowych udziałów dla anioła biznesu osobno ponad udziały należne za wkład finansowy. 

Ja w przyszłości chciałbym się angażować tylko w projekty, w których będę mógł pomóc bardziej niż tylko samymi pieniędzmi.  

Z drugiej strony – jako inwestor indywidualny, jakie w Twojej ocenie są przewagi takiej formy nad funduszami VC czy CVC? 

Każda z tych form jest inna. Anioł biznesu ma zwykle większą skłonność do ryzyka, inwestuje na wcześniejszym etapie projektu, może dołożyć sporo wiedzy branżowej lub kontaktów biznesowych. 

VC to inwestycje o rząd wielkości większa. Dobre VC np. Inovo, któremu powierzyłem do zarządzania część mojego majątku, mają szerokie koneksje międzynarodowe i ich wsparcie ułatwia zdobywanie kolejnych rund inwestycyjnych potrzebnych przy międzynarodowym skalowaniu projektu. 

CVC to z kolei fundusze korporacyjne, które oprócz wiedzy i środków finansowych dają możliwość synergii z korporacją, którą reprezentują. Dobrymi przykładami jest Pracuj.VC zarządzany przez Pawła Leksa czy PGE Ventures. 

Inwestowałeś m.in. w Jutro Medical i Listny Cud – medtechowy i ecotechowy start-up. Z drugiej strony Coders Lab prowadzi fundację Możesz ITy. Czy szukasz raczej firm pozytywnego wpływu? Czy ważne są dla Ciebie wartości wspieranych start-upów? 

Wszystkie firmy, w które zainwestowałem, są firmami pozytywnego wpływu, ich founderzy chcą realizować szczytne i ambitne cele i takie właśnie firmy chciałbym wspierać w przyszłości.  Choć oczywiście każda z nich musi być zyskowna, by dalej się rozwijać i dać zwrot z inwestycji, to ważne jest, że robi to, równocześnie dając realny wartość konsumentom i użytkownikom oraz będąc dobrym miejscem pracy. 

Adama, założyciela Jutro Medical poznałeś, gdy byłeś wykładowcą podczas Szkoły Pionierów PFR – czy to skłoniło Cię do inwestycji? 

Szkoła Pionierów PFR - pierwsza edycja

Inwestując w firmę, tak naprawdę inwestuje się w team oraz obszar, który chcą usprawnić lub zrewolucjonizować. Jutro Medical przyświeca szczytna idea lepszego wykorzystanie technologii w celu polepszenia podstawowej opieki zdrowotnej w Polsce i jest to olbrzymi rynek, na którym jest jeszcze bardzo dużo do usprawnienia. Sam Adam Janczewski pozytywnie wyróżniał się spośród innych founderów, których pomysły widziałem – ma bardzo bogate doświadczenie biznesowe (już jako nastolatek zaczął zakładać pierwsze firmy i jest przedsiębiorcą od 10 lat, czyli dłużej niż ja), dużą wiedzą zgromadzoną podczas studiów na SGH oraz na drugim kierunku Informatyki, a to bardzo przydatne połączenie w branży nowych technologii. Zna chyba wszystkie ważniejsze książki biznesowe i techniki zarządzania projektami. To, że uczestniczył w Szkole Pionierów to jedna z wielu wyróżników jego umiejętności i osiągnięć, a świetny founder to najważniejszy z czynników, który skłania mnie do inwestycji w projekt. To, że poznaliśmy się podczas programu PFR, oczywiście ułatwiło nam kontakt.  

Już niedługo rusza kolejny nabór do Szkoły Pionierów PFR. Więcej informacji wkrótce!

Inne aktualności

Być kobietą w świecie innowacji... - rozmowa z Mirellą Kłosińską (cykl artykułów)

Być kobietą w świecie innowacji... - rozmowa z Pamelą Krzypkowską (cykl artykułów)