„Zautomatyzowanie nauki daje efekty takie jak korepetycje, a jest nieporównywalnie tańsze" - Marek Wójcik, Wirtualny Nauczyciel
Start-upy tworzą coraz więcej innowacyjnych rozwiązań mających wspomagać proces edukacji. Coraz więcej z nich odnosi spektakularne sukcesy, jak np. jedna z największych polskich spółek technologicznych Brainly czy platforma NovaKid, która w sierpniu otrzymała bardzo wysokie dofinansowanie od funduszy VC - 25 mln euro! Nowatorskie rozwiązanie z branży edutech tworzy też Marek Wójcik, absolwent Szkoły Pionierów PFR, który chce zautomatyzować proces nauczania matematyki. Czy cyfrowa platforma Wirtualny Nauczyciel zastąpi korepetytorów?
Często na początku wywiadu pytam twórców start-upów o to, w jaki sposób wpadli na pomysł rozwijania takiego, a nie innego biznesu. Ty skończyłeś nietypowy kierunek studiów – inżynierię akustyczną. Skąd zatem chęć zmieniania polskiej edukacji i tworzenia start-upu Wirtualny Nauczyciel?
Inżynierię akustyczną zacząłem studiować, bo interesowała mnie muzyka- również od strony technicznej, a jednocześnie byłem dobry z matematyki i z fizyki. Można powiedzieć więc, że studiowałem ten kierunek trochę hobbystycznie. W ramach pracy inżynierskiej stworzyłem alkomat akustyczny, a jako pracę magisterską lokalizator dronów do likwidatora dronów. Miałem na studiach trochę programowania i przetwarzania sygnałów, które przydały się potem w projekcie.
Pomysł biznesowy zrodził się z tego, że od około 8 lat uczę matematyki, w większości w trybie online. Zauważyłem przy tym, że większość mojej pracy stanowią kwestie bardzo powtarzalne i dałoby się to zautomatyzować, tym bardziej że lekcje, których udzielałem, polegały na wspólnym pisaniu po wirtualnej tablicy, a więc są to już dane cyfrowe.
Dziś rozpoczynamy nowy rok szkolny, a jednocześnie słyszymy zewsząd, że jesteśmy w przededniu kolejnej fali pandemii. Na podstawie organizacji roku szkolnego w tych ostatnich kilkunastu miesiącach – jak Twoim zdaniem będzie wyglądała nauka?
Szczerze mówiąc, z mojej perspektywy to, czy uczniowie spędzą ten rok w szkole, czy w domu, niewiele zmienia. W każdym miejscu będą traktowani jako grupa, a nie indywidualności, a nauka będzie skupiała się na przyswajaniu wiedzy, a nie na zdobywaniu umiejętności. W moim nauczaniu inspiruje się pojęciem „deliberate practice”, czyli „celowym ćwiczeniem pod okiem eksperta”. Jest to koncepcja stworzona przez Andersa Ericssona pokazująca w jaki sposób rozwijać swoje umiejętności, aby stać się mistrzem w dowolnej dyscyplinie. Większość osób zna mit 10 000 godzin, został spopularyzowany przez Malcolma Gladwella, w bardzo dobrej książce - „Poza schematem”. Gladwell jednak mocno uprościł wnioski z badań Ericssona stwierdzając, że wystarczy tylko 10 000 godzin ćwiczeń w dowolnej dziedzinie, aby stać się profesjonalistą najwyższej klasy.
Rzeczywistość jest jak zwykle bardziej złożona, a sam czas jest warunkiem koniecznym, ale niewystarczającym. Aby nauka była efektywna musi być świadoma i aktywna (tu kłaniają się odtwórcze metody z polskiej szkoły). Ćwiczenie powinno mieć odpowiedni poziom trudności, tak aby wyzwania nie były ani za łatwe, ani za trudne i połączone z częstą informacją zwrotną. Takiego indywidualnego podejścia w polskiej szkole nie ma i moim zdaniem nie da się go zapewnić na większą skalę bez użycia technologii.
Dobrzy korepetytorzy są w stanie zapewnić warunki do tak efektywnej nauki. Jednak z uwagi na to, że uczniowie pracują z nim indywidualnie, lekcje są drogie, a gdyby nawet nie były, to dobrych korepetytorów nie ma wystarczająco dużo.
Z matematyką i innymi przedmiotami szkolnymi jest tak, jak z nauką w każdej dziedzinie – zdecydowanie lepiej uczyć się w małych grupach i dopasowywać zadania do predyspozycji i poziomu wiedzy danego ucznia. Kiedy dostajesz spersonalizowane zadania i częsty feedback, który jesteś w stanie wdrożyć w życie, to efektywność nauki staje się 10-krotnie większa. Zautomatyzowanie nauki daje efekty prawie takie jak korepetycje, a jest przy tym nieporównywalnie tańsze.
Według danych z 2020 r., 30% uczniów pobiera korepetycje, a kolejne miesiące pandemii pewnie jeszcze pogłębiły zainteresowanie zajęciami pozalekcyjnymi. Jak wygląda rynek cyfrowych rozwiązań do nauki zdalnej? Czy Wirtualny Nauczyciel ma konkurencję?
Co ciekawe, ta statystyka dotycząca polskich uczniów korzystających z korepetycji nie zmienia się od 2017 r. Oczywiście, nie wskazuje ona, z jakich przedmiotów są to lekcje i w jakim zakresie czasowym, ale sama liczba osób deklarujących uczestniczenie w zajęciach korepetycyjnych pozostaje niezmienna.
Rynek korepetycji to jedno, a inną kwestią jest rynek produktów e-learningowych. Nasze rozwiązanie pozycjonujemy raczej jako konkurencję dla korepetytorów, z uwagi na to, że w przypadku kursów online informacja zwrotna jest mocno zawężona – zazwyczaj ogranicza się do stwierdzenia, czy ktoś zrobił zadanie dobrze, czy źle. My sprawdzamy linijkę po linijce zadanie ucznia, jesteśmy mu w stanie powiedzieć dokładnie, gdzie się pomylił i w jaki sposób.
Dodatkowo korzystamy z „metody sokratejskiej”. Polega ona na zadawaniu pytań w taki sposób, aby uczeń sam wpadł na rozwiązanie zadania, zamiast mówić mu, w jaki sposób ma to zrobić.
Nasz projekt ujrzy światło dzienne już wkrótce. 20 września dostęp do niego zyskają osoby, które zapisały się na nasz newsletter. Jesteśmy w końcowej fazie testów z użytkownikami. Do tej pory szczególnie chwalone są właśnie podpowiedzi wg metody sokratejskiej, które są dla mnie kluczem do sukcesu, jako korepetytora. Dużo łatwiej jest pokazać uczniowi, jak ma rozwiązać dany problem, ale jeśli sam znajdzie klucz do wykonania danego ćwiczenia, nie będzie musiał robić 20 podobnych przykładów, tylko wystarczy mu kilka. Bardzo istotne jest świadome uczenie się, a ono w edukacji masowej właściwie nie występuje.
To jest też inny element teorii „deliberate practice”, w której A. Ericsson mówi, że aby ćwiczenie było skuteczne, musi być świadome. Ale w przypadku takiej świadomej nauki, wystarczy dużo mniej powtórzeń dla osiągnięcia efektu. Chodzi więc o aktywność ucznia i zmuszanie go do myślenia, zamiast tradycyjnego „przekazywania” mu wiedzy. Zamiast uczyć reguły, trzeba tłumaczyć z czego ona wynika.
A czy Twoim zdaniem polska szkoła powinna skupiać się na nauce praktycznych rzeczy i sprofilowaniu edukacji, czy jednak lepiej pozostać przy nauczaniu wiedzy ogólnej?
Oczywiście wiedzy ogólnej też trzeba uczyć, chociażby po to, żeby nie było tak wielu zwolenników teorii spiskowych, ale poza tym warto nauczać też krytycznego myślenia. Specjalizowanie się zgodnie z predyspozycjami i zainteresowaniami jest ważniejsze niż posiadanie piątek ze wszystkich przedmiotów. Tak działają m.in. szkoły korzystające z metody Montessori i inne szkoły alternatywne, działające formalnie jako kluby edukacji domowej.
Na jakim etapie rozwoju obecnie jest Wirtualny Nauczyciel?
20 września br. publikujemy produkt z pierwszymi działami dla dzieci z klas 4-8, który jest owocem finansowania otrzymanego z Platform Startowych PARP. Największym wyzwaniem dla nas jest oczywiście ta część, w której sprawdzamy zadania krok po kroku i dajemy feedback, z uwagi na liczbę możliwych odpowiedzi, których może udzielić uczeń. Mamy już gotowe rozwiązanie, które to realizuje. Kolejną kwestią jest moduł odpowiedzialny za zadania geometryczne i funkcje, przy których automatyzacja sprawdzania jest trudniejsza, ale na to również mamy rozwiązanie w postaci prostego interfejsu do rysowania. Mamy nadzieję, że pojawi się jeszcze pod koniec roku nabór na Szybką Ścieżkę NCBiR, gdzie ten projekt idealnie pasuje.
2 tygodnie temu podpisaliśmy umowę inwestycyjną z funduszem ABAN Fund. Te środki pozwolą nam na zautomatyzowanie procesu generowania treści. Aby zastosować podpowiedzi z metody sokratejskiej, podzielić zadania na etapy, wprowadzić typowe błędy i wyjaśnienia błędów w rozumowaniu z jakich one wynikają, twórcy poświęcają teraz blisko godzinę na wprowadzenie jednego zadania do systemu. Na szczęście duża część z tej pracy przejmie moduł, który nazwaliśmy Inteligentnym Kalkulatorem.
A jakich rozwiązań według Ciebie brakuje na rynku edukacyjnym i jak Twoim zdaniem powinien się on zmieniać?
Moim marzeniem jest przede wszystkim usprawnienie pracy uczniów na lekcjach i sprawienie, by nie musieli uczyć się poza domem prawie tyle samo, co w szkole. Gdyby dowolna grupa zawodowa była zmuszana do pracy tak długo, nie zgodziłby się na to żaden związek zawodowy. Są jednak przedmioty, szczególnie takie jak biologia czy geografia, których naukę zdecydowanie uprzyjemniłyby narzędzia stworzone z zastosowaniem rozszerzonej rzeczywistości. Wciąż jednak uważam, że dzieci przede wszystkim powinny mieć przestrzeń do rozwijania pasji i do poznawania siebie.
Sprawdź także rozwiązania dla uczniów, które tworzą polskie eutechowe start-upy.