"Stworzyliśmy firmę do mierzenia się z medycznymi wyzwaniami" - rozmowa z twórcami start-upu Pikralida
O tym, jak przebiegają prace nad odkrywaniem innowacyjnych leków i jakie bariery muszą pokonywać twórcy start-upów z branży biotech opowiadają założyciele firmy Pikralida, która właśnie otrzymała dotację z NCBR na rozwój leku blokującego rozwój padaczki pourazowej i poudarowej: dr Stanisław Pikul – Prezes Zarządu, dr Anna Krause - Dyrektor ds. Badań i Rozwoju, dr Joanna Lipner - Dyrektor Zarządzający.
Każdy z Państwa ma za sobą bogate doświadczenie w pracy w dużych firmach farmaceutycznych. Jak doszło do powstania start-upu Pikralida?
dr Joanna Lipner: O naszej spółce można powiedzieć, że powstała dzięki „dobrej chemii”, gdyż mieliśmy okazję poznać się przy realizacji projektu rozwoju innowacyjnego leku i od samego początku bardzo dobrze nam się współpracowało. Do tego stopnia, że dość szybko pojawił się pomysł wspólnego stworzenia firmy koncentrującej się na realizacji projektów B+R. Celem naszych badań jest odpowiedź na potrzeby pacjentów cierpiących na choroby cywilizacyjne i neurologiczne oraz pacjentów z populacji geriatrycznej. Naszym marzeniem i celem strategicznym jest odkrywanie i rozwój leków innowacyjnych umożliwiających terapię chorób, na które nie ma dostępnych preparatów medycznych, albo dla których stosowana terapia farmakologiczna wykazuje ograniczoną skuteczność. Obecnie koncentrujemy się na rozwoju innowacyjnych produktów leczniczych działających w obszarze centralnego układu nerwowego.
W Polsce, nad rozwojem takich leków, od kilku lat (w dużej mierze dzięki dotacjom pochodzącym z Funduszy Europejskich) pracują różne firmy – małe i duże. Dołączyliśmy do tej grupy – takie projekty zawsze najbardziej nas ciekawiły i inspirowały.
Czym specyfika Waszej działalności różni się od tej realizowanej przez firmy farmaceutyczne w tradycyjnym rozumieniu tego słowa? Czy są jakieś obszary i potrzeby medyczne, na których koncentrujecie się w szczególności?
dr Anna Krause: Nie jesteśmy standardową spółką farmaceutyczną – nie wytwarzamy produktów leczniczych. Skupiamy się na obszarze badań i rozwoju oraz poszukiwaniu rozwiązań, których jeszcze nie ma na rynku, a które będą przełomowe dla pacjentów zarówno pod względem skuteczności, jak i komfortu stosowania. Pacjenci często muszą przyjmować kilka leków, co kilka godzin w ciągu doby. Jest to bardzo uciążliwe przy długotrwałych terapiach, zwłaszcza dla seniorów. Aby to uprościć, a przy okazji wyeliminować pomyłki (przyjęcie niewłaściwego leku albo pominięcie dawki) rozwijamy m.in. produkty lecznicze zawierające dwie lub trzy substancje czynne w jednej tabletce oraz produkty uwalniające substancje czynne w „zaprogramowany” sposób. Dzięki temu pacjent może przyjąć, np. mniej tabletek, czy dozować je w większych odstępach czasu – a jego terapia będzie skuteczniejsza i bezpieczniejsza.
Nie dążymy do tworzenia leków generycznych, czyli zamienników preparatów dostępnych już na rynku, lecz pracujemy nad produktami, których koncepcja wykorzystuje innowacyjne połączenia substancji czynnych oraz innowacyjne formulacje, które dzięki zastosowaniu układów tworzących systemy dostarczania leków, posiadają lepsze właściwości terapeutyczne.
Niedawno ogłosiliście, że Wasz projekt tworzony we współpracy z Instytutem Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego został wybrany przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju do dofinansowania kwotą 16 mln zł w ramach konkursu Szybka Ścieżka dla Mazowsza. Na czym polega ten projekt i co umożliwia pozyskane dofinansowanie?
dr Stanisław Pikul: Celem projektu jest opracowanie przełomowego rozwiązania terapeutycznego chroniącego przed rozwojem padaczki po przebytym urazie mózgu lub udarze. Nasz projekt wykorzystuje wyniki wieloletnich badań profesora Leszka Kaczmarka, kierownika Pracowni Neurobiologii Instytutu Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego PAN.
Szukamy nowych zastosowań dla leku, który kilkanaście lat temu budził nadzieję w obszarze onkologicznym, ale podawany długotrwale wywoływał dość dotkliwe dla pacjentów skutki uboczne, więc nie przeszedł pozytywnie badań klinicznych. Profesor Kaczmarek wykazał, że związek ten mógłby znaleźć zastosowanie jako lek w blokowaniu rozwoju padaczki pourazowej i poudarowej. W naszej terapii, która dotyczyć ma zupełnie innego schorzenia, zakładamy podawanie tych substancji przez krótki czas.
Chodzi o wpływ enzymu MMP-9 na mózg. Jak wynika z odkrycia profesora Kaczmarka, w momencie, gdy dochodzi do silnego urazu głowy lub udaru, następuje wzrost stężenia tego enzymu w okolicach uszkodzenia. Co ciekawe, aktywność ta jest przejściowa i występuje tylko w ciągu kilku dni po tego typu urazie. Jednak może doprowadzić – nawet w ciągu aż 2 lat od zdarzenia - do rozwoju padaczki. Co warte podkreślenia, szacuje się, że wśród osób, które doznały urazu głowy, w zależności od jego nasilenia, ryzyko rozwinięcia się padaczki wynosi od 7% do aż 50%.
Ile szacunkowo trwają i jak przebiegają prace nad stworzeniem takiego innowacyjnego rozwiązania?
dr Joanna Lipner: Proces rozwoju innowacyjnego leku od stworzenia koncepcji leku do jego wprowadzenia na rynek trwa zwykle kilkanaście lat. W tym cyklu wyróżnia się kilka charakterystycznych faz - najpierw jest faza „discovery” czyli etap od powstania koncepcji leku do wyboru z grupy projektowanych i testowanych związków - tzw. kandydata klinicznego, czyli kandydata na lek. Od momentu dokonania wyboru prowadzone są prace B+R mające na celu przygotowanie związku do badania klinicznego pierwszej fazy, kiedy to dana cząsteczka po raz pierwszy podana będzie człowiekowi (ta faza często jest określana mianem „preclinical development”). Kolejna faza to już etap badań klinicznych, których celem jest ocena bezpieczeństwa oddziaływania leku na ludzki organizm i zbadanie potencjału terapeutycznego nowego leku.
Nasz projekt jest obecnie na etapie „preclinical development”. Wyłoniliśmy już kandydata klinicznego, związek PKL-021, i będziemy się teraz koncentrować na przygotowaniu go do badania klinicznego fazy pierwszej. Szacujemy, że fazę „preclinical development” i badanie fazy I zrealizujemy w ciągu dwóch i pół roku – w takim tempie działają firmy farmaceutyczne/biotechnologiczne z USA i Europy Zachodniej.
dr Anna Krause: Jest to duże wyzwanie dla nas w Polsce, bo firmy farmaceutyczne zajmujące się wprowadzaniem leków na rynek, korzystają zazwyczaj z bogatych zasobów własnych. My jako młody start-up, w niektórych aspektach będziemy musieli posiłkować się współpracą z ekspertami czy organizacjami zewnętrznymi, co stanowi największe ryzyko w zakresie realizacji projektu w założonym przez nas czasie. Najważniejsza będzie dobra współpraca całego zespołu. Na przestrzeni lat udało nam się nawiązać szereg wartościowych kontaktów z ekspertami w dziedzinie rozwoju nowych leków. Nasza oferta okazała się na tyle atrakcyjna, że zaproszenie do współpracy przyjęły osoby z dużym dorobkiem naukowym, które mieliśmy okazję poznać przy realizacji wcześniejszych projektów. Dobra współpraca, zaufanie i zaangażowanie Zespołu będzie istotnym wkładem w sukces naszych projektów.
Dzięki wspólnym doświadczeniom w realizacji takich projektów bardzo wysoko oceniamy szanse terminowej realizacji projektu. Wierzymy też, że nie należy się bać takich wyzwań.
dr Stanisław Pikul: Myślę, że jedną z najważniejszych cech naszego zespołu, obok wiedzy i doświadczenia, jest odwaga. Nie ukrywam, że obecnie w Polsce nie realizuje się wielu takich projektów, a my stworzyliśmy firmę do mierzenia się z medycznymi wyzwaniami.
Powiedzieliście Państwo o sile Waszego zespołu. Zastanawiam się, czy łatwo jest zbudować komplementarny zespół tworzący start-up biotechnologiczny, w którym merytoryka i wiedza naukowa muszą iść w parze z kompetencjami np. organizacyjnymi?
dr Stanisław Pikul: Aktualnie nasz cały zespół liczy 12 osób, a wkrótce dołączy do nas kolejnych pięciu specjalistów. Pozyskanie wartościowych ludzi do projektu zazwyczaj jest najtrudniejszym wyzwaniem w momencie budowania firmy. Nasz zespół, chociaż mały, skupia ludzi doświadczonych, z różnymi kompetencjami, które świetnie się uzupełniają. Choć wszyscy pracowaliśmy w branży farmaceutycznej, wiedza każdego z nas wykracza trochę poza tę wspólną farmaceutyczną bazę. Anna Krause oprócz wiedzy merytorycznej ma doświadczenie w budowaniu i prowadzeniu firmy farmaceutycznej w Polsce. Joanna Lipner z kolei jest urodzonym project managerem i organizatorem. Potrafi świetnie zaplanować nadchodzące działania oraz pilnować ich realizacji w odpowiednim czasie.
Jako szef, do naszego zespołu wnoszę wieloletnie doświadczenie z pracy w polskich, ale przede wszystkim międzynarodowych firmach farmaceutycznych. Swój wrodzony optymizm i umiejętność „ciągnięcia” do przodu zespołu i zadań wykorzystuję jako siłę napędową Pikralidy.
Jakie kwestie stanowią największe wyzwania w budowaniu start-upu biotechnologicznego? Tworzycie projekty, które wymagają ogromnych środków finansowych - na tle innych branż, ten aspekt wydaje się być szczególnie trudny.
dr Anna Krause: Nie ukrywamy, że bariery wejścia do tej branży są bardzo wysokie. W dużej mierze jest to spowodowane potrzebą zapewnienia bezpieczeństwa pacjentów, dla których tworzone są leki. Wszystkie prace, które wykonujemy, muszą być prowadzone w specjalistycznych ośrodkach badawczych, które mają niezbędne certyfikaty i zezwolenia. A cały proces musi być szczegółowo dokumentowany. Wielkiej skrupulatności wymagają też kwestie biurokratyczne – wszystkie opisane przez nas wyniki muszą spełniać rygorystyczne wymagania. Najwyższa jakość prowadzonych badań jest wymogiem, który powoduje, że poszczególne etapy opracowywania leków i wprowadzania ich na rynek są bardzo kosztowne.
dr Joanna Lipner: Kolejnym wyzwaniem, z którym mierzymy się nie tylko my, ale też zaprzyjaźnione firmy, jest znalezienie przestrzeni laboratoryjnej przystosowanej do prowadzenia do prac B+R. Przedsiębiorstw poszukujących takiej przestrzeni jest bardzo dużo, dlatego znalezienie odpowiedniego miejsca jest nie lada wyczynem. Niewiele też jest miejsc tego typu w Poznaniu czy Warszawie. Mamy nadzieję, że coś w tej materii się zmieni – pojawiają się głosy o tworzeniu hubu w Warszawie – trzymamy za takie inicjatywy mocno kciuki, bo znacznie pomogą rozwijać się firmom biotechnologicznym. Marzymy, aby w Polsce powstały miejsca jak BioCity w Wielkiej Brytanii, które mieliśmy okazję zobaczyć w ramach uczestnictwa w Akademii BioMed PFR w 2019 r.
dr Stanisław Pikul: W mojej ocenie jedną z największych barier do pokonania są finanse. Biotechnologia, odkrywanie i rozwijanie nowych leków potrzebują dużych nakładów – koleżanki wymieniły kilka najważniejszych obszarów generujących koszty. Potrzebujemy inwestorów.
W USA oraz Europie Zachodniej fundusze VC i inwestorzy prywatni są bardziej skłonni do inwestowania kapitału w spółki biotechnologiczne. Niestety, w przypadku biotechu, oczekiwanie na zysk może potrwać 6, nawet 10 lat – inwestorzy muszą wykazywać się dużą cierpliwością, bo wszystkie działania podejmowane w tej branży mają skutki długofalowe. Na polskim rynku wsparcie funduszy VC dla spółek biotechnologicznych jeszcze raczkuje, ale szczęśliwie w projekty inwestują fundusze publiczne.
Gdy w 2012 r. wróciłem do Polski i zaangażowałem się w rozwój pierwszej firmy biotechnologicznej panowało przekonanie, że w Polsce nie ma warunków do odkrywania nowych leków, że nikt nie wie, jak to robić i za dużo to kosztuje. Ostatnie 10 lat przyniosło zdecydowaną zmianę i powstało wiele firm tworzących nowe leki, ich powstawianie i rozwój jest możliwe dzięki dotacjom ze środków krajowych i Funduszy Europejskich. Mamy nadzieję, że otrzymanie przez Pikralidę pierwszej dużej dotacji NCBR zachęci też inwestorów do wspierania nas. To biznes ryzykowny i wymagający wysokich nakładów finansowych, ale w przypadku sukcesu – czyli odkrycia nowego skutecznego leku dający bardzo duży zwrot z inwestycji.