Przejdź do treści
Publikacje Data publikacji: 24 listopada 2022

MEDmeetsTECH – technologie, problemy i przyszłość medtechu [Rozmowa]

Na początku grudnia odbędzie się 14 już edycja konferencji MEDmeetsTECH, tym razem poświęcona blockchainowi w medtechu. O rynku medtech i samej konferencji rozmawiamy z jej twórcą, Januszem Kowalskim.

8 grudnia już 14-ta edycja MEDmeetsTECH!

Zgadza się. Łączymy środowisko medyczne i start-upy już siódmy rok i mimo, że bardzo wiele z polskich projektów medtechowych zaprezentowało się już na naszej konferencji, to ciągle zgłaszają się do nas nowe firmy i pozostajemy platformą na której warto pokazać swój projekt, zbudować zespół albo znaleźć inwestora. To głównie na tym nam zależy.

Skąd wziął się w ogóle pomysł konferencji, która łączy środowisko medyczne i technologiczne, czynnych lekarzy i organizacje?

Zaczęliśmy w Krakowie, ja pracowałem nad konferencjami i wydarzeniami dla branży medycznej i start-upowej w Poznaniu, koleżanki z którymi rozpoczynałem tworzenie MEDmeetsTECH – w Krakowie. Sześć lat temu zaczęliśmy rozmawiać gdzie w jednym miejscu mogłaby spotkać się branża technologiczna i medyczna. Czy jest na to przestrzeń i zapotrzebowanie. I myślę, że przez te siedem lat udało nam się takie miejsce zbudować, przyciągając szereg osób o różnych kompetencjach, z dużym doświadczeniem w medycynie, technologii oraz najważniejszych graczy w branży medtech.

Co ze strony uczestników jest najważniejsze w Waszej konferencji – a co Pana zdaniem jest jej mocną stroną?

To na pewno jej interdyscyplinarność. Często osoby pytają „do kogo skierowana jest ta konferencja” – zawsze odpowiadam, że dla wszystkich osób związanych z medtechem. W tej dziedzinie żeby zbudować dobry zespół potrzebne są osoby z doświadczeniem medycznym, umiejętnościami technicznymi, czy nawet prawnicy – osoby o różnych kompetencjach, z różnych branż, ale działające w ekosystemie medtech. Cieszę się, że na naszej konferencji wiele projektów start-upowych znalazło członków zespołu czy partnerów biznesowych i do dziś razem z nimi rozwijają swoje projekty.

Poza tym, staramy się dostarczać najwyższej jakości wiedzę od osób związanych zarówno z medycyną jak i biznesem. Stawiamy też na networking, który dla nas i dla naszych uczestników jest kluczowy.

To chyba dość duży sukces, bo medtech uchodzi za trudny obszarem – z punktu widzenia technologicznego i biznesowego czy prawnego…

Tak jest. To trudna i dość specyficzna branża i osoby wywodzące się z typowo start-upowego środowiska natykają się w niej często na przeszkody, bo w branży medtech nie jest tak, że produkt można opracować w dwa czy trzy miesiące, tylko to wymaga dużo czasu, wysokich nakładów finansowych, a do tego eksperckiej wiedzy i wsparcia otoczenia biznesowego.

Do tego dochodzą jeszcze regulacje prawne. Co z Pana perspektywy jest największym problemem polskiego medtechu – ta prawna strona, brak pieniędzy…

Pieniądze są. Metod finansowania i instytucji je zapewniających jest dość dużo. Kłopot jest z samą jakością projektów start-upowych i brakiem pewnej konsekwencji, którą trzeba mieć tworząc projekt. Innym problemem jest wiedza, którą nie dość że trzeba posiadać, to jeszcze trzeba się nieustannie szkolić – wiedza w medycynie bardzo szybko się dezaktualizuje.

Ta żmudna praca związana jest zarówno z legislacją, certyfikacją i samym wdrożeniem projektu. Często od jego początku do monetyzacji mija przynajmniej pięć lat, dlatego konsekwencja i determinacja jest szalenie istotna. Jeśli ktoś szuka natychmiastowej kariery i szybkiego sukcesu, to nie jest to ścieżka dla niego.

Z kolei pandemia spowodowała bardzo nagły wybuch rozwiązań, zwłaszcza tych z obszaru telemedycyny. Gdzie pana zdaniem jest miejsce na nowe medtechowe spółki?

Na pewno w dziedzinie AI i machine learning. To nisza, w której na pewno bardzo dużo będzie się w najbliższej przyszłości działo. Do tego wszelkie rozwiązania związane z VR i rozszerzoną rzeczywistością, których też jest obecnie coraz więcej. Same urządzenia medyczne – to specjalizacja, która już jest znacząco rozwinięta. To dojrzała gałąź, w której przebić się jest coraz trudniej, ale tam też dzieją się bardzo ciekawe rzeczy.

Dużo rozwiązań, choćby tych tworzących urządzenia medyczne współpracuje z NFZ. Czy nasza biedna, niedofinansowana ochrona zdrowia może być dla technologicznej spółki dobrym partnerem biznesowym, czy większość celuje w prywatne kliniki i lekarzy?

Są medtechy, które koncentrują się tylko na sektorze prywatnym, ale wiadomo, że trzeba współpracować z płatnikiem publicznym, bo to największy klient, i choćby na poziomie telemedycyny widać ciągłą walkę o kontrakty publiczne. Z naszej strony też często organizujemy spotkania i debaty ze stroną publiczną, ponieważ start-upy medtech mają takie oczekiwania. Z drugiej strony widać chęć do takich rozmów, a publiczne i rządowe organizacje coraz chętniej się w nie włączają. Oczywiście jeśli mówimy o dużych kontraktach czy decyzjach politycznych, to trzeba do nich czasu.

Ponadto trzeba mieć na uwadze, że start-up to nie tylko polski rynek. Planując go trzeba myśleć o rozwoju międzynarodowym. Start-upy, które odniosły sukces na polskim rynku myślały od początku o rozwoju na globalnych rynkach.

Mówi się też wiele o problemie, jakim coraz bardziej staje się wiek lekarzy. Czy myśli pan, że rozwiązania proste i dostosowane do użytkownika to coś, czym właśnie start-upy mogą konkurować z dużymi korporacjami medycznymi, które robią projekty dla jednego typu klienta?

Nie ma co ukrywać, że nowoczesne technologie medyczne są w pierwszej kolejności wykorzystywane przez młodych lekarzy, którzy mają więcej motywacji do testowania nowych rozwiązań. Problem ten zauważyła m.in. Naczelna Izba Lekarska, która obecnie szuka innowatorów wśród lekarzy i będzie premiowała tych, którym łatwo przychodzi stosowanie nowych narzędzi. To oni z biegiem czasu będą przekazywać wiedzę i umiejętności innym.

Bardzo dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na konferencji!