Flashpoint VC: “Jesteśmy w stanie pomóc naszym spółkom w wielu obszarach”
Flashpoint VC to międzynarodowy fundusz, który zainwestował m.in. w takie spółki jak chess.com czy Shazam, a w Polsce m.in. Telemedi.co. W zeszłym roku otworzył swoje biuro w Warszawie. Jak działa fundusz i co go wyróżnia? Porozmawialiśmy z Dmitriyem Smirnovem, partnerem Flashpoint VC.
Jak działa Flashpoint i jak się zaczął fundusz?
Dmitriy Smirnov: Pracuję w funduszu od momentu jego powstania w 2012 roku. Nasz pierwszy fundusz dysponował środkami wysokości 20 mln dolarów i inwestował w firmy technologiczne w krajach Europy Środkowo-Wschodniej oraz WNP. Od tamtej pory Flashpoint urósł do 450 mln dolarów którymi zarządamy, a nasza strategia ewoluowała. Dziś bardziej niż funduszem jesteśmy firmą zarządzającą aktywami – z różnymi produktami finansowymi dla biznesów na różnych etapach rozwoju.
Nasz główny fundusz inwestuje w start-upy na etapie pre-seedowym i seedowym w Europie Środkowo-Wschodniej, a także w Finlandii, Izraelu, Turcji i krajach WNP. Koncentrujemy się głównie na hubach technologicznych – wśród nich jednym z najważniejszych jest Polska – obok Tel Avivu i Helsinek. Jako organizacja zaczęliśmy od 4 pracowników, a obecnie jest nas ponad 40 – z główną siedzibą w Londynie i biurami w Warszawie, Budapeszcie, Rydze, Moskwie, Tel Awiwie i na Cyprze. Obecny Flashpoint VC to nasz trzeci fundusz early-stage. Poza nim prowadzimy fundusz venture debt, który oferuje finansowanie dla start-upów na etapie wzrostu oraz fundusz dla firm pre-IPO, skupiony na inwestycjach typu buy-out.
W tej chwili w Polsce zainwestowaliście w Estimote, Telemedi.co czy Growbots. Czego szukacie wśród Polskich start-upów? Na jakich rozwiązaniach się koncentrujecie?
Nasza teza inwestycyjna oparta jest na kilku założeniach – przede wszystkim wierzymy, że region Europy Środkowo-Wschodniej to kuźnia talentów – zwłaszcza w dziedzinie technologii. Jeśli chodzi o jakość developerów, inżynierów, pracowników IT, mamy przewagę nad krajami Europy Zachodniej czy Północnej. Jednocześnie poziom wynagrodzeń jest tutaj wciąż niższy, więc daje to przewagi jeśli chodzi o wypuszczanie nowego produktu na rynek. Budowa produktu jest szybsza, a lokalni programiści zapewniają najwyższą jego jakość. Z drugiej strony, my chcemy dostarczyć tym firmom dostęp do rynków zachodnich. Zwłaszcza dla firm B2B ważne jest szybkie wejście na rynki zachodnie – czy w Europie, czy w USA i budowanie od początku międzynarodowej firmy. Tego czasem brakuje founderom z regionu CEE – umiejętności networkingowych, marketingowych czy fundraisingowych.
Przy obecnej obfitości kapitału te ostatnie są szczególnie ważne. Budowanie nowego biznesu nigdy nie było tańsze – jest wiele programów, playbooków, platform programistycznych. Z drugiej strony bardzo drogie jest zdobycie rynku. Żeby zostać jednorożcem lub po prostu osiągnąć sukces, niezbędne jest w pewnym momencie zebranie kapitału. W tym chcemy pomóc firmom z naszego portfolio. Cały nasz team pochodzi z tego regionu – nasz founder urodził się na Ukrainie, a drugi pochodzi z Węgier. Mamy w tym regionie wiele kontaktów i czujemy tutejsze ekosystemy.
Oferujecie „smart money” i duże wsparcie biznesowe, ale w zamian Wasz model wymaga np. zapewnienia miejsca dla VC w radzie nadzorczej. Czy Wasza rola w takim procesie jest bardziej doradcza, czy może bardziej liderska?
Przede wszystkim chcemy być inwestorami aktywnymi. To oznacza, że chcemy być w każdej rundzie, w której bierzemy udział, wiodącym funduszem. W związku z tym chcemy ustalać wycenę spółki, a także kierujemy wszystkimi procesami takimi jak due dilligence czy analiza biznesowa. To coś, na co przeznaczamy dużo czasu, ale dzięki temu jesteśmy zaangażowani w każdą z naszych inwestycji. Myślimy od początku o tym, jak wesprzeć naszą spółkę z portfolio i zwiększyć jej szanse na sukces. Mamy na to wiele sposobów.
Pomimo faktu, że to jedna osoba z Flashpoint ma miejsce w radzie nadzorczej, każda firma z naszego portfolio ma dostęp do całego naszego zespołu – nie tylko inwestycyjnego, ale także zespołów wzrostu, marketingu czy prawnego. Jesteśmy w stanie pomóc naszym spółkom w wielu obszarach, ale to nie my zarządzamy firmą. Naszą rolą w spółce jest doradzać, ale jeśli jest taka potrzeba, zaangażujemy się w rozwiązanie każdego problemu, z którym nasz start-up może się spotkać, przy użyciu naszego doświadczenia i networku. W ciągu ostatnich 9 lat widzieliśmy bardzo różne przypadki – od firm, które rosły od poziomu dziesiątek dolarów do setek milionów dolarów przychodu, uczestniczyliśmy w procesach IPO i wiemy jak się do nich przygotować, jak raportować do banków inwestycyjnych. To nie jest coś, z czym każdy fundusz może pomóc. Do tego, mając biura w wielu krajach europejskich możemy zaangażować nasze lokalne kontakty – w tym scoutów działających na każdym rynku, na którym jesteśmy aktywni. Trzecią naszą przewagą jest podchodzenie do exitów – wiemy, jak to robić i wyszliśmy już z dziesiątków inwestycji. W wypadku naszego pierwszego funduszu wyszliśmy z 8 z 12 spółek, w które zainwestowaliśmy, a to bardzo dobry wynik. W przyszłości zakładamy jeszcze lepsze wyniki.
Czyli jesteście bardzo blisko spółek ze swojego portfolio. Ale wracając do sił i słabości rynku CEE. Jako że zajmujesz się, tak samo jak my – Polską. Czy widzisz coś, co spotykając się z naszymi start-upami, uznajesz za wyjątkowe?
Patrząc z perspektywy ekosystemu Polska jest w porównaniu z dużą częścią krajów Europy Środkowo-Wschodniej bardziej dojrzałym rynkiem ze sporą liczbą podmiotów finansujących – zwłaszcza tych inwestujących w firmy na wczesnym etapie. Z drugiej strony brakuje podmiotów pomagających bardziej dojrzałym spółkom – to zresztą problem całego regionu. Większość tych, którym się udało pozyskało wsparcie zachodnich funduszy, lub debiutowało na giełdzie – przy czym tutaj pojawia się pytanie, gdzie wejść na giełdę. Jeśli jesteś jednorożcem, większym sensem jest wejście na giełdę amerykańską, albo w Amsterdamie, Londynie czy Frankfurcie. Jednak wracając do tematu – Polska ma najsilniejsze w regionie połączenia z USA – patrząc na firmy, które przeniosły się do Stanów, albo takie, które od początku wybierają je jako cel od początku funkcjonowania.
Z naszej perspektywy w Polsce brakuje dużych, historycznych exitów – takich jak choćby Skype czy Transferwise. To ważne dlatego, że founderzy i inne osoby związane z takimi start-upami, które pracowały w nich od początku i miały opcje na akcje, stają się bogate, a następnie inwestują nie tylko pieniądze, ale też wiedzę w rynek, który znają. Często sami zaczynają swoje firmy. Każdy taki duży exit – jak UI Path, Transferwise, to narodziny kolejnych firm. Polska ma potencjał – jeśli chodzi o wyniki. DocPlanner, Brainly, Booksy – patrząc na skalę jest sporo firm, które odniosły duży sukces. Wciąż czekamy jednak na exity – a pieniądze i wiedza po takich wydarzeniach wracają do ekosystemu. Patrząc na inny rynek, na którym działamy – Estonię i ogólnie kraje Bałtyckie jest już tam kilka dużych firm po exitach, a pieniądze wróciły do ekosystemu. To może nie jest dobre z punktu widzenia VC, bo pojawiają się „super-aniołowie” – byli pracownicy np. Spotify, którzy inwestują swoje fundusze i są dla nas konkurencją. Ale dla ekosystemu to bardzo pozytywne wydarzenie.
Na koniec – nad czym teraz pracujecie? Czy planujecie już jakieś konkretne inwestycje w tym roku?
Szukamy nowych inwestycji każdego dnia. To pierwszy rok naszego trzeciego funduszu i już do tej pory był bardzo produktywny. Sierpień to największa w naszej historii liczba inwestycji. W Polsce przyglądamy się głównie firmom na wczesnym etapie. Niestety szczegółów jeszcze nie możemy ujawnić. W grudniu zeszłego roku ogłosiliśmy pierwszą polską inwestycję z naszego nowego funduszu – Telemedi.co, ale planujemy oczywiście kolejne. Chcemy, żeby 20-25% naszego portfolio pochodziło z Polski. Pracujemy także nad funduszem pre-seedowym, w którym Polska powinna być głównym rynkiem.