Czy tropienie fake newsów to walka z wiatrakami? Rozmowa z Marcelem Kiełtyką ze stowarzyszenia Demagog
Wydarzenia związane z wojną w Ukrainie są na bieżąco transmitowane i omawiane w internecie. Wielu z nas kilka, czy nawet kilkanaście, razy dziennie przegląda portale informacyjne i społecznościowe w poszukiwaniu najświeższych informacji z frontu. W sieci możemy jednak stać się ofiarami jednego z elementów wojny XXI wieku – dezinformacji. Czym jest, jak ją rozpoznać i jak nie dać się fake newsom? O tym opowiedział nam Marcel Kiełtyka ze stowarzyszenia Demagog.
Dezinformacja oznacza celowo fałszywe lub niedokładne rozpowszechnianie informacji, które są umyślnie powielane w celu podważenia zaufania publicznego. Choć nie jest to zjawisko nowe i towarzyszy ludzkości od wieków, ale dzięki mediom społecznościowym wykorzystanie fake newsów zdecydowanie nasiliło się i stało częścią wojny hybrydowej, której obecnym przykładem jest wojna w Ukrainie.
"Za najstarszego fake newsa jakiego pamiętam uznaję kłamstwo faraona Ramzesa II o zwycięstwie w nierozstrzygniętej tak naprawdę bitwie z Hetytami pod Kadeszem w 1300 lub 1299 r. p.n.e. Jednak za sprawą rozwoju technologii i masowych środków przekazu manipulacja faktami bardzo zyskała na znaczeniu, ponieważ informacja kształtuje nastroje społeczne i to, w jaki sposób ludzie odnoszą się do różnych wrażliwych spraw, szczególnie podczas kryzysów"
– powiedział Marcel Kiełtyka, członek stowarzyszenia Demagog.
"Podobnie jest w przypadku obecnie trwającej wojny. Rosja do starcia na polu informacyjnym przygotowywała się już od dawna, choć mam wrażenie, że póki co w tym aspekcie widać zdecydowaną przewagę narracji ukraińskiej. Inaczej było w 2014 roku, kiedy Ukraina zdecydowanie przegrała starcie informacyjne. Widać, że wyciągnięto lekcje z tamtej porażki"
– wskazał Marcel Kiełtyka.
Jak dodał, ważne żebyśmy pamiętali, że pierwszą ofiarą wojny zawsze jest prawda, bo obydwie strony każdego konfliktu wykorzystują wszelkie dostępne środki do osiągnięcia swojego celu. Z jednej strony Rosjanie prowadzą swoją wojnę informacyjną, a z drugiej Ukraińcy również prowadzą swoje działania propagandowe, które mają na celu głównie podbudowanie morale wojska i obywateli państwa.
Sprawdzajmy newsy z obu stron
"W stowarzyszeniu Demagog sprawdzamy informacje publikowane przez obie strony, bo zależy nam na tym, żeby pokazywać, jak działają mechanizmy dezinformacji. Obecna sytuacja nie jest pierwszą i ostatnią sytuacją, w której amunicją będzie manipulacja, a jako społeczeństwo nie jesteśmy jeszcze gotowi na to, by sobie z nią radzić. Jednak trzeba jasno powiedzieć, że 80-90% dostępnych w sieci fake newsów to propaganda rosyjska i – choć bardzo unikamy tak kategorycznych stwierdzeń – kłamstwa"
– powiedział Marcel Kiełtyka.
Stowarzyszenie Demagog to pierwsza w Polsce organizacja fact-checkingowa. Działa non-profit od 2014 roku i jest zrzeszona w międzynarodowej sieci International Fack-Checking Network. Działalność rozpoczynało jako organizacja weryfikująca wypowiedzi polityków, a następnie rozszerzyło ją o weryfikację innych informacji pojawiających się w internecie. Zespół Stowarzyszenia tworzyli pierwotnie studenci zajmujący się fact-checkingiem w ramach wolontariatu. Obecnie jest to w pełni profesjonalnie działająca organizacja.
Z fake newsami walczy nie tylko Demagog
Co istotne, stowarzyszenie Demagog nie jest jedyną organizacją walczącą z dezinformacją i edukującą Polaków w zakresie mechanizmów manipulacji. W tym zakresie działa #FakeHunter, społeczny projekt weryfikacji treści publikowanych w internecie, uruchomiony przez Polską Agencję Prasową wspólnie z GovTech Polska. Jego celem pierwotnie było demaskowanie nieprawdziwych wiadomości dotyczących wirusa SARS-CoV-2, ale obecnie #FakeHunter śledzi dezinformację także w temacie wojny w Ukrainie.
W demaskowanie fake newsów zaangażowali się także twórcy start-upu Brand24, którzy doprowadzili swoim działaniem m.in. do usunięcia ze strony BBC fałszywych informacji na temat niewpuszczania do Polski ciemnoskórych mieszkańców Ukrainy uciekających przed wojną. Stworzyli także na Twitterze konto „Demaskujemy Dezinformację”.
"Zajmując się zawodowo monitorowaniem treści online nie mogliśmy przejść, wobec tego obojętnie. Z fake news’ami i dezinformacją spotykamy się na co dzień monitorując projekty dla naszych klientów, a obecna sytuacja na Ukrainie nie jest wyjątkiem od tej reguły"
– możemy przeczytać na stronie Brand24.
"Całym sercem wspieramy naszych wschodnich sąsiadów, a posiadając w swoim arsenale narzędzie do monitoringu mediów czujemy się wręcz w obowiązku edukowania na temat dezinformacji i rozpoznawania fake newsów, jakie w ostatnim czasie krążą po sieci"
- dodali twórcy Brand24.
Jak nie dać się dezinformacji?
Marcel Kiełtyka zapytany o to, w jaki sposób powinniśmy działać, by nieświadomie nie rozpowszechniać fałszywych informacji, wskazał, że powinniśmy przede wszystkim z rozwagą reagować na to, co czytamy w internecie, a szczególnie na forach internetowych i na Twitterze, na którym w ciągu godziny możemy przeczytać setki nowych informacji. Powinniśmy przyglądać się swoim emocjom – wojna budzi wiele niepewności i nerwów, a dezinformacja bazuje na skrajnych i negatywnych emocjach. Jeśli coś budzi nasz niepokój, zastanówmy się dwa razy zanim podamy to dalej. Najlepiej odejść na chwilę od komputera czy odłożyć telefon i dać sobie chwilę na ochłonięcie.
"Zwracajmy też uwagę na poprawność językową konstruowanych postów na Facebooku czy Twitterze, bo mogą zwrócić naszą uwagę na to, czy nie zostały wygenerowane sztucznie. Jeśli zauważymy dziwne błędy językowe i stylistyczne, istnieje ryzyko, że komunikat został stworzony i rozpowszechniony przez boty, które mają podbić określoną narrację dezinformacyjną. Język polski jest trudny do przeprowadzania tego typu akcji"
– tłumaczy Marcel Kiełtyka.
Ważne jest też, by ufać tylko sprawdzonym źródłom informacji
"Jeśli niepokojące wiadomości przekazują anonimowi użytkownicy, zanim uwierzymy w to, co napisali, sprawdźmy konto agencji informacyjnych, dużych portali czy organizacji fact – chekingowych, które często bardzo szybko dementują fake newsy"
– podpowiada Marcel Kiełtyka.
"Możemy także prześledzić dotychczasową działalność osoby publikującej danego newsa. Często historia danego konta – publikowane dotychczas posty, obserwowane osoby i poruszana tematyka – pozwolą określić jego wiarygodność. Farmy trolli często budowane są na szybko, a konta przekazujące fake newsy zostały niedawno założone, co też powinno być znakiem ostrzegawczym, tak jak to, że ktoś udziela się tylko w przypadku tematów budzących skrajne emocje"
– dodaje Marcel Kiełtyka.
Warto też pamiętać, by nie opierać swojej wiedzy tylko na nagłówkach artykułów i zawsze przed przesłaniem danej informacji do znajomych, zagłębić się w treść danej publikacji. Choć wiemy, że portale informacyjne powszechnie stosują clickbaitowe tytuły artykułów, podawanie dalej informacji po zapoznaniu się jedynie z nagłówkiem jest nagminne, a wg badań, robi to nawet 70% użytkowników Twittera.
W ocenie Marcela Kiełtyki, ważne jest w obecnej sytuacji także zwracanie uwagi na daty publikowanych wiadomości – sytuacja na froncie jest bardzo dynamiczna, więc wczorajszy news, dziś może być już fake newsem – i odwrotnie. Często do rozpowszechniania nieprawdziwych informacji wykorzystuje się także zdjęcia, które tak naprawdę zostały zrobione w zupełnie innym momencie, np. podczas ataku na Ukrainę z 2014 roku. Dla sprawdzenia wiarygodności takich informacji warto zastosować choćby wyszukiwanie obrazem, które dostępne jest w wyszukiwarce Google.
Pomagajmy, ale też uważajmy
Pamiętajmy także, by pomagając Ukraińcom, robić to z głową. W sieci niestety pojawiają się coraz częściej informacje o fałszywych zbiórkach pieniędzy. Listę zweryfikowanych zbiórek pieniędzy możecie znaleźć m.in. na stronie stowarzyszenia Demagog, a o akcjach pomocowych informowaliśmy w naszym artykule.
Marcel Kiełtyka wskazał, że ma ogromną nadzieję, że praca stowarzyszenia Demagog przyczyni się do znacznego zwiększenia świadomości społeczeństwa w zakresie mechanizmów tworzenia i rozpowszechniania fake newsów.
"Jest ich tak wiele, że oczywiście nie jesteśmy w stanie wszystkiego sprawdzić, dlatego często jesteśmy pytani, czy nie jest to walka z wiatrakami. Wiadomym jest, że nie pozbędziemy się wszystkich fake newsów z internetu, ale możemy zacząć z nimi walczyć, choćby mówiąc o kilku najprostszych metodach weryfikacji informacji rodzinie i znajomym. I widzę, że ten pierwszy krok do walki z dezinformacją już zrobiliśmy. Wiele osób w sytuacji tego największego zagrożenia, jakim jest wojna, obudziło się i zaczęło zwracać uwagę na to, co podają dalej"
– powiedział Marcel Kiełtyka.