Przejdź do treści
Publikacje Data publikacji: 21 czerwca 2021

Chcemy zrewolucjonizować rynek wyświetlaczy cyfrowych – Aleksandra Pędraszewska, VividQ

Wyjechała na studia w Cambridge, by zostać prawnikiem, ale to w biznesie odnosi spektakularne sukcesy. Została wybrana brytyjską Studentką Roku, trafiła do zestawienia „30 under 30” polskiego i europejskiego Forbesa, a firma, której jest współzałożycielką – VividQ, prężnie rozwija się i zdobywa coraz to nowe rynki. O praktycznym zastosowaniu rozszerzonej rzeczywistości, prowadzeniu spółki technologicznej w Wielkiej Brytanii w epoce Brexitu i o byciu kobietą w męskim, biznesowym świecie, opowiedziała nam Aleksandra Pędraszewska – absolwentka I edycji Szkoły Pionierów PFR.

Przygotowując się do naszej rozmowy przeczytałam, że wyjechałaś na studia w Cambridge z zamiarem zostania prawnikiem. Jak zatem doszło do powstania spółki technologicznej VividQ, której jesteś co-founderką i Dyrektor Operacyjną?

To prawda, gdy aplikowałam na studia w Wielkiej Brytanii, robiłam to z założeniem, że będę kształcić się w dziedzinie nauk prawnych. Miałam to szczęście, że mój kierunek studiów licencjackich na Cambridge oferował przedmioty z wielu dziedzin, w tym z prawa, ekonomii, finansów czy nauk o środowisku. Już na pierwszym roku studiów okazało się, że dyskusje i eseje z rządowych strategii innowacyjności czy planowania miast interesowały mnie dużo bardziej niż te o filozofii prawa. W liceum mało mówi się o tym jak różnorodne mogą być ścieżki kariery profesjonalnej i moje postrzeganie właściwej dla mnie drogi zawodowej było bardzo ograniczone. Cambridge otworzyło dla mnie mnóstwo drzwi, o których wcześniej nie miałam pojęcia.

Już w liceum byłam mocno zaangażowana w zarządzanie projektami – brałam udział w olimpiadzie „Zwolnieni z teorii”, założyłam fundację, więc miałam już trochę doświadczenia organizatorskiego, które okazało się bardzo przydatne przy budowaniu firmy od podstaw. Okres studiów pozwolił mi lepiej zrozumieć moje mocne strony i w jaki mogę je wykorzystać.

Budowany przez Ciebie start-up – VividQ, tworzy projekcje holograficzne, które wcześniej znane były z filmów science fiction, a teraz mają mieć dużo szersze zastosowanie komercyjne. Co to w praktyce oznacza i jak trudno jest stworzyć taki hologram?

Naszą specjalizacją w VividQ jest tworzenie oprogramowania i sterowników do wyświetlaczy holograficznych. Obecnie wyświetlacze, z którymi mamy styczność w elektronice konsumenckiej są dość proste – patrzymy na panel LCD, który jest podświetlony diodami LED, tworząc wielokolorowe piksele, które składają się na obserwowany obraz. W dzisiejszych czasach wyświetlacze te osiągnęły bardzo zaawansowane parametry takie jak rozdzielczość czy nasycenie kolorów. Wciąż jest to jednak obraz jedynie dwuwymiarowy. Holografia jest dziedziną, która pozwala nam przejść do świata prawdziwych wyświetlaczy trójwymiarowych – czyli takich, które nie wymagają od nas specjalnych okularów i nie wywołują bólu głowy.

Jak to działa? Żeby stworzyć taki holograficzny wyświetlacz, musisz w czasie rzeczywistym obliczać skomplikowane wzory zawierające instrukcje o zachowaniu światła. To właśnie te wzory nazywamy hologramami. Po odbiciu od hologramu światła laserowego, powstaje trójwymiarowa projekcja, na którą patrzymy.

W VividQ stworzyliśmy oprogramowanie pozwalające na tworzenie wysokiej jakości hologramów oraz szereg prototypów, które licencjonujemy firmom w obszarze elektroniki konsumenckiej. Technologia holograficzna znajduje zastosowanie przede wszystkim w ekscytującej dziedzinie, jaką jest rozszerzona rzeczywistość.

A jak wyglądać będzie przyszłość rozszerzonej rzeczywistości i gdzie przeciętny Polak czy Brytyjczyk, może lub będzie mógł się z nią zetknąć?

Większość dużych firm technologicznych eksploruje rozszerzoną rzeczywistość (ang. Augmented reality albo AR), jako kolejną falę elektroniki konsumenckiej i nowy sposób reprezentowania danych cyfrowych – w ramach alternatywy dla tych dwuwymiarowych ekranów, na które patrzymy obecnie. Wyświetlacze holograficzne, dla których my tworzymy oprogramowanie w VividQ, są jednymi z podstawowych technologii pozwalających na masową adopcję AR.

W dłuższej perspektywie, wyświetlacz holograficzny może pojawić się w praktycznie każdym używanym przez nas urządzeniu. AR kojarzy się głównie z goglami dla graczy czy inteligentnymi okularami, jednak pierwsze szerokie zastosowanie wyświetlaczy holograficznych ma miejsce w… branży samochodowej. Wyświetlacze instalowane są w desce rozdzielczej, zastępując dwuwymiarowy GPS twójwymiarowymi instrukcjami na drodze. Projekcje wyświetlane w polu widzenia kierowcy są dużo bezpieczniejsze i prostsze w zrozumieniu. Kolejnym krokiem będzie zastosowanie holografii w szeroko pojętej elektronice konsumenckiej, czyli na przykład w laptopach czy ekranach reklamowych. Chcemy jako VividQ zrewolucjonizować cały rynek wyświetlaczy cyfrowych, i nie poprzestawać na wąskiej dziedzinie takiej jak na przykład gaming.

Brzmi to naprawdę ekscytująco, ale zastanawia mnie, czy łatwo było stworzyć firmę działającą w tym obszarze? Jakie były kamienie milowe Waszego rozwoju?

Pracę nad firmą zaczęliśmy na początku 2017 roku i jak każdy start-up musieliśmy przejść przez różne etapy walidacji naszej technologii. Po zbudowaniu pierwszych prototypów i MVP zaczęliśmy tworzyć zespół – początkowo głównie w Cambridge, bo tam się poznaliśmy z moimi wspólnikami. Tam też wciąż znajduje się nasze biuro technologiczne, w którym skupieni są wszyscy nasi deweloperzy i inżynierowie. Kolejnym kamieniem milowym było otwarcie biura w Londynie, które skupia się przede wszystkim na komercjalizacji i marketingu naszej technologii.

Jak dla każdego deeptechowego start-upu, kolejną ważną dla nas rzeczą było zebranie odpowiedniego finansowania – w naszym przypadku na samym początku byli to aniołowie biznesu. W 2019 roku pozyskaliśmy pierwsze finansowanie od funduszy VC i jednym z kluczowych elementów dla VividQ było to jak międzynarodowi są nasi inwestorzy – mają swoje główne siedziby w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Japonii, co pozwoliło nam bardziej rozwinąć się na rynku azjatyckim (w Japonii, Chinach i na Tajwanie), na którym popyt na naszą technologię i jej komercjalizację, jest bardzo duży.

Dziś zatrudniamy 36 osób w Cambridge i Londynie, a w zeszłym tygodniu zatrudniliśmy pierwszą osobę poza Wielką Brytanią – właśnie w Tokio.

A czy Brexit miał lub może mieć duży wpływ na Waszą działalność i dalszy rozwój?

W tym momencie jeszcze nie, ale jest wiele logistycznych aspektów Brexitu, które mają wpływ na poszczególnych członków naszego zespołu. W zeszłym roku otrzymałam brytyjskie obywatelstwo, więc dla mnie ten proces nie będzie miał aż tak negatywnych konsekwencji, ale jako dyrektor operacyjna musiałam spędzić dużo czasu upewniając się, że wszyscy nasi pracownicy mają wciąż prawo do pracy w Wielkiej Brytanii i że to się nie zmieni. Zmieniają się za to zasady dotyczące importu i eksportu, co zwiększyło ryzyko realizowanych przez nas projektów, z uwagi na to, że wszystkie mają miejsce poza Wielką Brytanią.

To, co lubię podkreślać, to fakt, że nasza firma powstała dzięki temu, że sześć osób odmiennej narodowości mogło się spotkać w Cambridge i stworzyć ten projekt wspólnie. W tym momencie szansa na powtórzenie się takiej historii jest zdecydowanie mniejsza, bo liczba studentów z UE w Wielkiej Brytanii spadła diametralnie, także z uwagi na podniesienie się czesnego na brytyjskich uczelniach dla obywateli UE. Uważam, że długoterminowo dla nas, jako dla firmy, będzie miało to złe skutki, bo z rynku zniknie bardzo wiele młodych, utalentowanych osób.

Masz za sobą wiele spektakularnych doświadczeń zawodowych i naukowych, ale brałaś też udział w Szkole Pionierów PFR. Obecnie trwa nabór do 4. edycji programu. Jak Ty wspominasz swój udział w nim?

To było dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie, bo był to moment, w którym firma była jeszcze na etapie wczesnego rozwoju – zamykaliśmy wtedy pierwszą rundę finansowania z funduszem VC. Czułam, że jako założycielka spółki i menadżerka powinnam nauczyć się jeszcze wielu rzeczy. Bardzo wartościowa była dla mnie praca z mentorami – jednymi z najlepszych marketerów w Polsce, reprezentującymi Allegro. Ważnym doświadczeniem była dla mnie też misja międzynarodowa, czyli część programu odbywająca się w Cambridge. Mimo, że spędziłam na uniwersytecie cztery lata, nigdy wcześniej nie pracowałam z organizacją Cambridge Enterprise i nie miałam bliższego kontaktu z tym ekosystemem.

Oczywiście ogromną wartością była możliwość poznania innych uczestników programu, z różnorodnym, inspirującym doświadczeniem akademickim i zawodowym. Bardzo się cieszę, że mogę być częścią tej grupy – rozrastającej się o kolejnych alumnów, a każda wizyta w Warszawie jest możliwością spotkania z nimi i wymiany doświadczeń.

A czy jako młoda kobieta w spółce technologicznej zawsze byłaś traktowana jako równorzędna partnerka, czy też musiałaś trochę udowadniać, że jesteś na właściwym miejscu?

Wydaje mi się, że miałam dużo szczęścia, bo od samego początku pracy nad VividQ byłam częścią bardzo inkluzywnej grupy – z każdej perspektywy, nie tylko płci, ale także narodowości. Tak jak mówiłam, wśród grupy współzałożycieli są osoby z Polski, Sri Lanki, Austrii, Anglii i Szkocji, więc mamy bardzo różnorodne doświadczenia. Od początku nasza różnica perspektyw, wynikająca z różnicy płci, kultury, wychowania, zawsze była traktowana jako coś pozytywnego.

To, że kobiety w biznesie, w szczególności w branży finansowej, są w ogromnej mniejszości, stało się dla mnie bardziej widoczne, gdy zaczęliśmy starać się o pierwsze finansowanie. Wtedy dostrzegłam fakt, że najczęściej jestem jedyną kobietą w pokoju, w dodatku reprezentującą wysoko technologiczną spółkę, i po raz pierwszy poczułam, że nie ułatwia mi to zadania. Myślę, że jesteśmy w trakcie procesu zmiany postrzegania kobiet w biznesie i wyrównywania szans, ale to, co musi się zmienić przede wszystkim, to sposób myślenia osób na najwyższych stanowiskach. Tu wiele jest jeszcze do zrobienia.

Jak wspomniałam, osiągnęłaś już bardzo wiele w biznesie, a jakie są Twoje plany na bliższą i dalszą przyszłość? Czy planujesz powrót do kraju?

VividQ jest obecnie projektem, na którym skupiam i w najbliższych latach będę skupiać większość mojej uwagi. Wiele osiągnęliśmy przez ostatnie cztery lata, ale nasze ambicje wciąż są ogromne, a ilość szans jak i zagrożeń na rynku zwiększa się każdego dnia. Dzięki temu, że cały czas rozwijamy się jako firma, czuję, że moja rola także się zmienia – wcześniej byłam bardziej zaangażowana w budowanie relacji z klientami i procesu sprzedaży, dziś dużo więcej pracy wkładam w planowanie finansowe czy zarządzanie akcjonariuszami. To pozwala mi uczyć się ciągle nowych rzeczy, a myślę, że stały rozwój ma pierwszorzędne znaczenie przy wyborze tego, co chcemy robić zawodowo.

Przez cały czas staram się utrzymywać bliski kontakt z polską diasporą technologiczną w Wielkiej Brytanii, z którą związałam się w trakcie pracy dla organizacji PLUGin. Jednym z rezultatów pandemii było to, że spędziłam w Polsce prawie pół roku. Pozwoliło mi to nie tylko odnowić kontakty ze współzałożycielami firm technologicznych, którzy muszą radzić sobie z podobnymi do naszych problemami, ale też poznać bliżej start-upowy ekosystem, który bardzo prężnie się w Polsce rozwija. Cieszę się, że rozwijając międzynarodową spółkę w Wielkiej Brytanii i mogę przez cały czas dbać o relacje w Polsce, która wciąż jest moim drugim domem.

Jeśli i Ty chcesz wziąć udział w Szkole Pionierów PFR, prześlij swoje zgłoszenie poprzez stronę programu. Nie czekaj, koniec naboru do 4. edycji jest coraz bliżej!