Przejdź do treści
Publikacje Data publikacji: 20 stycznia 2021

„Chcemy, by polscy pracownicy przestali być najbardziej zestresowani w UE” – wywiad z Kasią Gryzło z HearMe

Problemy ze zdrowiem psychicznym stają się coraz bardziej powszechne, a zjawisko to dodatkowo spotęgowała pandemia koronawirusa. Czy w walce o poprawę zdrowia psychicznego nowe technologie są naszym przeciwnikiem, czy sprzymierzeńcem? Zapraszamy do przeczytania rozmowy z Kasią Gryzło – CEO i CMO start-upu HearMe, aplikacji pomagającej dbać o komfort psychiczny pracowników.

Wiem, że wcześniej zajmowałaś się copywritingiem i pracowałaś w branży kreatywnej. Skąd pomysł, by zacząć prowadzić własny biznes?

Z wykształcenia jestem filmoznawcą, więc moja droga zawodowa jest bardzo kręta. Po filmoznawstwie skończyłam też studia biznesowe w Rotterdamie, a niedługo po powrocie do Polski dostałam ofertę pracy – w dziale kreacji. Wymyślałam strategie marketingowe i zajmowałam się dawaniem głosu markom. Później zdecydowałam o rezygnacji z etatu i przejściu na freelance. Pracowałam wtedy zarówno z dużymi, globalnymi markami, jak i mniejszymi polskimi przedsiębiorstwami. Czułam, że mam realny wpływ, szczególnie na te mniejsze firmy; że wyniki kampanii marketingowych, które tworzyłam, wyznaczały kierunek biznesowy. W pewnym momencie stwierdziłam, że stałam się takim jednoosobowym działem marketingu, bo np. ogarniałam social media, adwordsy, nauczyłam się robić reklamy i optymalizować je, tworzyłam raporty i odpowiadałam za strategię…

Bardzo szeroki zakres wiedzy i obowiązków…

Właśnie dlatego wtedy pomyślałam: „Ok, może warto byłoby prowadzić te działania marketingowe, ale dla siebie”? Wtedy odważyłam się na to, by spróbować coś rozwinąć. Mój narzeczony przesłał mi ogłoszenie hiszpańskiego inkubatora Demium, który właśnie otworzył swoje biuro w Warszawie i szukał ludzi, którzy chcieliby zakładać start-upy. Ogłoszenie, na które odpisałam, brzmiało bardziej jak poszukiwanie osoby do wsparcia marketingowego, ale bardzo szybko sparowano mnie z innymi uczestnikami, którzy poszukiwali osób do teamu biznesowego. Tak poznałam Michała i Pawła, z którymi rozpoczęłam wtedy współpracę nad HearMe.

Do tematu tworzenia zespołu chciałabym wrócić w dalszej części, bo nie sposób nie zapytać skąd pomysł na HearMe, czyli stworzenie aplikacji, która ma pomóc dbać o zdrowie psychiczne pracowników?

Temat zdrowia psychicznego jest naszej trójce bardzo bliski, głównie z powodów osobistych. Zaczęliśmy działać chwilę przed pandemią. Ona tak naprawdę przyspieszyła prace nad HearMe. Co ciekawe, przed pandemią trudno rozmawiało się na temat zdrowia psychicznego z pracodawcami. Wiedzieliśmy, że na rynkach zagranicznych wiele firm korzysta z tego typu wsparcia dla pracowników, a w Polsce kilka firm współpracowało z psychologami, ale wielu pracodawców w ogóle nie widziało potrzeby wprowadzania takich rozwiązań.

Tymczasem zaburzenia psychiczne stały się chorobami cywilizacyjnymi XXI wieku, a pandemia koronawirusa tylko pogłębiła ten stan, więc chyba to najwyższy czas, by działać w tym zakresie…

Mam wrażenie, że tak jak każda rewolucja, pandemia niesie za sobą absolutne tragedie, ale i pewne zbawienne skutki. Zarówno nasze badania, jak i niedawno przeprowadzone ankiety Oracle i firmy ubezpieczeniowej Axa wskazują na ten sam problem – niemal 70% pracowników w czasie pandemii zauważyło znaczne pogorszenie się samopoczucia. 62% osób codziennie traci jedną godzinę produktywnego czasu pracy z powodu obezwładniającego stresu. Nie są więc w stanie działać efektywnie i wykorzystywać pełni swoich możliwości. Jeszcze przed pandemią polski pracownik był najbardziej zestresowanym w Unii Europejskiej, czyli już wtedy, gdy zaczęliśmy rozmawiać z firmami, sytuacja pracowników w Polsce nie wyglądała najlepiej.

Obecnie, co czwarty pracownik potrzebuje wsparcia psychologicznego. W dodatku Polacy są bardzo niechętni do rozmowy na ten temat z kimkolwiek. Tylko niespełna 2% pracowników byłoby w stanie porozmawiać na ten temat z kimś z działu HR (wykluczają natomiast rozmowę z pracodawcą). Jest to więc sytuacja, w której problem narasta, a brak też jest wiedzy, do kogo z nim się udać. Budując HearMe chcemy sprawić, by polscy pracownicy przestali być najbardziej zestresowani w UE. To jest cel, który nam przyświeca.

A jak wygląda sposób działania HearMe? Na jakich filarach opiera się Wasza pomoc?

Stworzyliśmy piramidę usług z zakresu wsparcia psychicznego. Opiera się bardzo luźno na piramidzie potrzeb Maslowa, choć my ją nazywamy „piramidą Pawłowa”, bo nasz Paweł jest jej twórcą. Na samym jej dole znajdują się indywidualne konsultacje pracowników z psychologiem lub psychoterapeutą, którzy potrzebują pomocy tu i teraz, bo jest im po prostu ciężko. Spotkania odbywają się sam na sam, online w naszej aplikacji. Często są to pacjenci, którym stres, lęk i niepewność znacznie utrudnia codzienne egzystowanie.

Trochę wyżej w naszej piramidzie są warsztaty z pracownikami. One odbywają się zarówno online, jak i offline – oczywiście w czasie pandemii ze zdecydowaną przewagą tej wirtualnej formy. Tutaj pojawiają się takie tematy jak: dlaczego feedback jest ważny dla pracy zespołowej, czy warsztaty dla team leaderów o tym, jak wspierać swoich ludzi w kryzysie. Warto dodać, że często to menadżerowie i koleżanki/koledzy z pracy jako pierwsi zauważają problemy pracowników. Dlatego szkolimy ludzi, żeby potrafili reagować, gdy zobaczą, że kolega czy koleżanka z biura czuje się gorzej. Edukujemy też ludzi z HR w zakresie pierwszej pomocy psychologicznej.

Na samej górze naszej piramidy są webinary, podczas których chcemy przekazujemy wiedzę i dobre praktyki w zakresie higieny zdrowia psychicznego i dbania o nie. Wysyłamy też cyklicznie newslettery, infografiki oraz prezentacje, w których tłumaczymy, jak sobie radzić z bieżącymi problemami. Staramy się podchodzić do zdrowia psychicznego holistycznie. Każdy nasz terapeuta jest też coachem biznesowym i potrafi pomóc nie tylko w przypadku problemów ze zdrowiem psychicznym, ale też sprawić, że pracownik rozwinie się zawodowo.

Świetnie, że łączycie pomoc dla osób, które mają już problemy z profilaktyką. A jeśli chodzi o trudności – co stanowiło dla Was największe wyzwanie w dotychczasowym tworzeniu HearMe? Były to może kwestie finansowania lub rozmowy z pracodawcami o zdrowiu psychicznym?

Wydaje mi się, że dla każdego start-upu, który zaczyna drogę B2B, tą trudnością jest sprzedaż. Nawet jeśli masz doświadczenie w tym zakresie, to tworząc start-up zazwyczaj wchodzisz na rynek z innowacyjnym produktem. Edukacja rynku trwa jakiś czas i my też musieliśmy go poświęcić na ten proces. Gdy zaczynaliśmy, zdobywaliśmy po jednym kliencie na miesiąc lub nawet na dwa miesiące. W pewnym momencie widać było, że świadomość pracodawców zaczęła zdecydowanie rosnąć, a nasza sprzedaż wystrzeliła.

Pandemia z jednej strony nam pomogła, bo większą uwagę zaczęto zwracać na problem zdrowia psychicznego, ale z drugiej przeszkodziła, bo w wielu firmach zamrożono w tym czasie budżet na benefity pracownicze. To były przeszkody, które dzielnie, krok po kroku, pokonywaliśmy.

Wracając do tematu zespołu HearMe – powiedz, kto go tworzy?

Zespół to jest najważniejsza rzecz; bez niego nic by się nie wydarzyło. W naszym teamie ja jestem CEO i CMO oraz odpowiadam za relacje z terapeutami. Paweł Pierścionek - seryjny startupper – jest najlepszym CTO, na którego mogliśmy trafić. Ma duże doświadczenie w budowaniu rozwiązań SaaS-owych, jeśli chodzi o komunikację. Tworzył również rozwiązania z zakresu telemedycyny dla dużych firm medycznych. W momencie, gdy zaczął pracować nad HearMe miał więc bogate doświadczenie i bardzo szybko udało mu się zbudować świetny produkt, który przyciąga klientów. HearMe tworzy też Michał Pośnik, który jest naszym COO i szefem sprzedaży. Michał wcześniej pracował nad projektami IT dla globalnych marek oraz mniejszych polskich przedsiębiorstw. Ma bogatą wiedzę i ogromne doświadczenie od strony procesowej i produktowej. W HearMe zaczął zajmować się sprzedażą, choć wcześniej nigdy tego nie robił. Zrobił niesamowity progres i stał się prawdziwym, empatycznym sprzedawcą. Potrafi świetnie się przyjrzeć potrzebom naszych partnerów.

A jak dbacie o Waszą higienę psychiczną podczas pracy, szczególnie teraz w pandemii?

Jeśli chodzi o nasz sposób pracy, to bardzo szybko przeszliśmy do pracy zdalnej i przy niej pozostajemy. Codziennie – oprócz środy – zdzwaniamy się ze sobą. Środa jest dniem wolnym od spotkań, gdy każdy może skupić się zarówno na pracy bieżącej, jak i nad tymi tematami, które pchają nas do przodu – strategicznymi celami. Oprócz tego codziennie rozmawiamy o tym, co jest do zrobienia, co udało się zrobić i jakie mamy plany na resztę dnia.

Staramy się być ze sobą w stałym kontakcie, bo to bardzo pomaga – no właśnie – w radzeniu sobie ze stresem. Podczas pandemii poziom stresu wzrósł też dlatego, że jesteśmy sami. Przed pandemią, gdy siedzieliśmy razem z naszymi kolegami z pracy, nasz stres rozkładał się też na nasze najbliższe otoczenie. Łatwiej wspólnie nieść problemy dnia codziennego niż samemu radzić sobie z wysokim ciśnieniem. Dlatego staramy się często rozmawiać ze sobą i dzielić się troskami.

Chciałabym teraz trochę spojrzeć ku przyszłości – jak planujecie rozwój HearMe?

Naszym słowem 2021 roku jest „ekspansja”. Planujemy wejście na rynek europejski, nad czym już pracujemy. W pierwszym kwartale chcemy zintensyfikować nasze działania w tym zakresie. W drugim chcielibyśmy już widzieć zagranicznych pracowników korzystających z naszych rozwiązań. Na ten rok zaplanowaliśmy ekspansję na Starym Kontynencie, ale być może uda się również rozszerzyć ją o Amerykę Północną. W dalszej perspektywie chcemy wejść na Bliski Wschód – skąd dostaliśmy już pozytywny feedback oraz do krajów Azji południowo-wschodniej.

Trzymam kciuki za realizację tych planów. Miniony rok był dla Ciebie wymagający też z uwagi na udział w trzeciej edycji Szkoły Pionierów PFR. Zbliża się Gala Finałowa, Ty z powodzeniem realizujesz projekt Zajka, który powstał właśnie podczas programu. Jak podsumowujesz udział w Szkole Pionierów?

Czuję mały niedosyt związany z tym, że przez pandemię koronawirusa nasze spotkania odbywały się hybrydowo. Żałuję, że nie było możliwości, by całość była poprowadzona w świecie „realnym”, bo największą wartością z udziału w Szkole Pionierów jest dla mnie kontakt z fantastycznymi ludźmi. Wśród nich byli mentorzy, którzy przekazali nam ogromną wiedzę. Dzielili się z nami chociażby historiami swoich porażek. Cudowne było to, że dekonstruowali mit wielkich, doskonałych twórców, jak Elon Musk i Mark Zuckerberg. Uświadomiliśmy sobie, że pomyłki i porażki należą do codzienności start-uperów. Podczas programu uczyliśmy się „zarządzać” porażką i błędem, bo jasny jest fakt, że popełnimy dużo błędów i będziemy musieli wyciągać z nich wnioski i uczyć się na nich.

Szkoła Pionierów to dla mnie wspaniali mentorzy i uczestnicy z różnym, ale cennym bagażem doświadczeń czy wykształceniem. Wierzę, że te osoby odegrają w moim życiu zawodowym jeszcze dużą rolę i niejedno uda nam się wspólnie wypracować. Nie sposób nie wspomnieć tutaj o świetnej organizacji programu. Izabela Bany i Dagna Frydrych z PFR dbały przez cały czas o to, by wszystko się udało, co w epoce pandemii było ogromnym wyzwaniem. Wnoszą też niesamowicie dobrą energię, która jest tym cenniejsza, gdyż udział w programie jest wymagający.

Mówiłaś o wiedzy, którą wyniosłaś ze spotkań z mentorami, a ja chciałabym Cię zapytać co z perspektywy Twojego doświadczenia chciałabyś poradzić osobom, które teraz wahają się, czy zakładać swój biznes?

Po pierwsze, wydaje mi się, że jeśli w głowie kiełkuje myśl o założeniu start-upu, warto spróbować, by nie żałować, że się tego nie zrobiło. To dosyć prosta motywacja. Warto pamiętać, że zakładanie biznesu to nie koniec świata – zawsze możesz zawrócić z tej drogi. Powiem więcej, statystyki pokazują nawet, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że Twój start-up upadnie. Stąd moja druga rada: warto myśleć nad swoim projektem i stawiać pierwsze kroki w biznesie, mając przysłowiowy etat. Wtedy można zacząć tworzyć prototyp rozwiązania, walidować go wśród potencjalnych użytkowników oraz sprawdzać, czy ludzie się nim interesują. Nie rzucaj od razu wszystkiego, by robić start-up – warto pozostać w „bezpiecznym” miejscu nawet na pół etatu, by móc zapłacić rachunki, bo nic nie jest w stanie Ci zrekompensować spokojnego snu w nocy.

Tutaj znowu wraca kwestia dbania o komfort psychiczny…

Tak, jest to ważne szczególnie w przypadku osób, które założyły rodzinę i odpowiadają nie tylko za siebie. Nawet jeśli mamy poduszkę finansową – ona kurczy się zawsze dużo szybciej niż nam się wydaje. By start-up zaczął przynosić przychody, trzeba mu dać co najmniej 6-8 miesięcy, a czasem nawet dłużej. Powinniśmy więc zakładać, że dopiero po roku będziemy w stanie opłacić sobie z prowadzonej działalności rachunki. Jeśli pomysł wypali – idź w to na 100%. Jeśli w połowie drogi uznasz, że to nie jest ścieżka dla Ciebie, zawsze możesz wrócić na etat. Każdy mądry pracodawca powinien uznać doświadczenie związane z budowaniem własnego biznesu za ogromny atut.

Warto też, by nie iść za wszelką cenę tą drogą, jeśli jej nie czujemy, w obawie przed poczuciem porażki i oceny.

Właśnie, tym bardziej, że praca start-upera nie wygląda tak sexy jak wykreowała ją kultura – bierzemy sobie laptopa do kawiarni i spędzamy miło czas. Prowadzenie biznesu to bardzo ciężka praca, szczególnie na początku, gdy zadania powinno wykonywać przykładowo osiem osób, a musicie to robić w trójkę czy we czwórkę. Warto być świadomym, że wymaga to poświęcenia dużej ilości czasu oraz robienia wielu rzeczy po raz pierwszy (co wiąże się ze stresem). Nie krępuj się też zadawać pytania innym, bardziej doświadczonym osobom i prosić o radę czy pomoc, bo ludzie naprawdę są chętni, by udzielać wsparcia i dzielić się swoją wiedzą.

Prowadzenie start-upu wiąże się z ciężką pracą i ciągłym wychodzeniem ze strefy komfortu, ale po drugiej stronie tego równania jest niesamowita satysfakcja, dla której warto działać.